KRÓLEWSKI SANDOMIERZ_SPACERY PO MIEŚCIE
Nic już nie pamiętam ze szkolnej wycieczki. Dawno to było. Ukradkiem wypite z kolegami wino, w strachu przed bazyliszkowym spojrzeniem wychowawczyni - nie smakowało tak, jak tego oczekiwaliśmy. Owoc zakazany na który widać jeszcze nie zasłużyliśmy sobie... A że było to w Sandomierzu? Wówczas nie miało to znaczenia, a dziś - pamięć tylko tyle przechowała...
Nic już nie pamiętam ze szkolnej wycieczki. Dawno to było. Ukradkiem wypite z kolegami wino, w strachu przed bazyliszkowym spojrzeniem wychowawczyni - nie smakowało tak, jak tego oczekiwaliśmy. Owoc zakazany na który widać jeszcze nie zasłużyliśmy sobie... A że było to w Sandomierzu? Wówczas nie miało to znaczenia, a dziś - pamięć tylko tyle przechowała...
Mój kontakt z miastem królewskim jest nieoczekiwanie bardzo osobisty, niemal intymny. Przystanek autobusowy pod Bramą Opatowską i majowy deszczyk, to pierwsze wrażenia z pobytu w mieście. Potem jeszcze szukanie adresu kwatery. Miła twarz gospodyni i ciepłe przywitanie. Jeszcze przebrać się w świeże ciuchy i można ruszyć z powrotem w miasto...
Zbiegam wesoło z ulicy Słonecznej w kierunku Starego Miasta. Omijam Jakuba i Królewski Zamek i wpadam wprost do nawy głównej ...
Katedra. Olśniewa mnie po prostu. Spodziewałem się raczej kolejnej ceglanej świątyni o surowym wnętrzu, a tu proszę - wspaniałe, kolorowe ściany. Obrazy, rzeźby i malowidła komponują się w jedną całość. I te niebiańskie sklepienia zatopione w błękicie. Wrażenie niezwykłe. Zwłaszcza dla przybysza z Dolnego Śląska, gdzie gotyk jest wprawdzie majestatyczny ale i surowy za razem....
Panorama miasta spod kościoła Św. Jakuba
Katedra. Olśniewa mnie po prostu. Spodziewałem się raczej kolejnej ceglanej świątyni o surowym wnętrzu, a tu proszę - wspaniałe, kolorowe ściany. Obrazy, rzeźby i malowidła komponują się w jedną całość. I te niebiańskie sklepienia zatopione w błękicie. Wrażenie niezwykłe. Zwłaszcza dla przybysza z Dolnego Śląska, gdzie gotyk jest wprawdzie majestatyczny ale i surowy za razem....
Po chwili nie jestem w stanie ogarnąć całości. Za szybko. Za duże tempo. Mój twardy ale i stary już dysk nie nadąża z zapisywaniem danych. Muszę zamienić megabajty na kilobajty wrażeń. Siadam w ławce. I teraz dopiero widzę więcej i to we właściwych proporcjach.
Takie są moje pierwsze wrażenia. W katedrze sandomierskiej trzeba usiąść w ławce i spokojnie kontemplować wnętrze. Nie biegać po nawach i zakamarkach. To nic nie da, a wprowadzi jedynie chaos. Trzeba oswoić oczy i pozwolić przywyknąć zmysłom. Więc siedzę spokojnie i rozmyślam o wszystkich królach i książętach polskich, którzy klęczeli tu w tym miejscu, w tej królewskiej katedrze... Mistycyzm i majestat katedry sandomierskiej jest wciąż w niej obecny i skłania dyskretnie, niemal niezauważalnie ku głębszej refleksji, czy kontemplacji... Czas mija, również niezauważalnie.
Odkrywam bizantyjskie freski. Zdziwienie wielkie. Wprawdzie czytałem trochę ale to nie to samo. Ruskie i bizantyjskie malowidła średniowieczne w rzymskokatolickiej Polsce tchną trochę egzotyką, a trochę niepokojem. Niepokój szybko mija, egzotyka na szczęście pozostaje. Znam wprawdzie podobne z wnętrz starocerkiewnych w Bułgarii i Rumunii ale te są chyba trochę inne. Chłonę freski z prędkością migawki w moim aparacie. Właściwie to oglądam je poprzez obiektyw, co zaczyna mi przeszkadzać ale obawy, że za chwilę zamkną katedrę każą mi nie odrywać oka od aparatu. W końcu znów siadam i zastanawiam się co mogłem ominąć lub przeoczyć, czego jeszcze nie widziałem? Już wiem, organy! Piękny barokowy prospekt organowy. Nie obejrzałem go dokładnie, a przecież organy to moja miłość do dziecka. Więc chłonę elementy i detale, porównuję z innymi, podobnymi w pamięci, szacuję ilość głosów w instrumencie i wyobrażam sobie, a raczej próbuję zgadnąć ich brzmienie...
Drugiego dnia przyszedłem do katedry przed południem. Było trochę turystów i jakaś wycieczka z przewodnikiem. Usiadłem w ławce i spoglądałem na organy. Czy to moja wyobraźnia, czy może intuicja zadziałały w jednej chwili, dość że usłyszałem szum wentylatora i klapnięcie wiatrownic. A po chwili organy zagrały! Ktoś uruchomił instrument i cudowne dźwięki rozlały się po całym wnętrzu. Rzeczywiście brzmią wspaniale! Nie było przesady w opisach instrumentu. Chorał ''Wachet auf, ruft uns die Stimme'' Bacha, a potem cisza. Tylko tyle. To nie koncert ale czyjaś próba, może prezentacja instrumentu? Kto wie. Ale jestem szczęśliwy, bo poznałem ich brzmienie...
Odkrywam bizantyjskie freski. Zdziwienie wielkie. Wprawdzie czytałem trochę ale to nie to samo. Ruskie i bizantyjskie malowidła średniowieczne w rzymskokatolickiej Polsce tchną trochę egzotyką, a trochę niepokojem. Niepokój szybko mija, egzotyka na szczęście pozostaje. Znam wprawdzie podobne z wnętrz starocerkiewnych w Bułgarii i Rumunii ale te są chyba trochę inne. Chłonę freski z prędkością migawki w moim aparacie. Właściwie to oglądam je poprzez obiektyw, co zaczyna mi przeszkadzać ale obawy, że za chwilę zamkną katedrę każą mi nie odrywać oka od aparatu. W końcu znów siadam i zastanawiam się co mogłem ominąć lub przeoczyć, czego jeszcze nie widziałem? Już wiem, organy! Piękny barokowy prospekt organowy. Nie obejrzałem go dokładnie, a przecież organy to moja miłość do dziecka. Więc chłonę elementy i detale, porównuję z innymi, podobnymi w pamięci, szacuję ilość głosów w instrumencie i wyobrażam sobie, a raczej próbuję zgadnąć ich brzmienie...
Drugiego dnia przyszedłem do katedry przed południem. Było trochę turystów i jakaś wycieczka z przewodnikiem. Usiadłem w ławce i spoglądałem na organy. Czy to moja wyobraźnia, czy może intuicja zadziałały w jednej chwili, dość że usłyszałem szum wentylatora i klapnięcie wiatrownic. A po chwili organy zagrały! Ktoś uruchomił instrument i cudowne dźwięki rozlały się po całym wnętrzu. Rzeczywiście brzmią wspaniale! Nie było przesady w opisach instrumentu. Chorał ''Wachet auf, ruft uns die Stimme'' Bacha, a potem cisza. Tylko tyle. To nie koncert ale czyjaś próba, może prezentacja instrumentu? Kto wie. Ale jestem szczęśliwy, bo poznałem ich brzmienie...
Zatopiona w zieleni, zamyślona ...
Pyszne i dostojne zarazem wnętrze
Niebiańskie sklepienia i gwiaździste żyrandole
Uroda tych sklepień jest niezwykła
W zwornikach gotyckich żeber umieszczono tarcze heraldyczne
Barokowe obrazy oraz posągi zdobią wszystkie kamienne filary oddzielające nawę główną od naw bocznych
Rzeźba Macieja Polejowskiego - personifikacja Eklezji - i renesansowe stalle w tle
Tutejsze putta w wizji Macieja Polejowskiego mają (tak mi się wydaje) twarze ludzi starych i zawsze się zastanawiam, czy to efekt zamierzony, czy tylko moje złudzenie?
Późnobarokowy ołtarz główny wykonany z czarnego inkrustowanego marmuru. Wykonał go kamieniarz podkrakowski Tomasz Górecki
Sandomierski ikonostas
Pięknie odrestaurowane freski są dziś wspaniałą opowieścią o ewangelii
Mimo upływu czasu malowidła wciąż tchną świeżością i niezmiennie przyciągają tłumy turystów. Większość zwiedzających z uwagą wsłuchuje się w historię fresków
Mimo upływu czasu malowidła wciąż tchną świeżością i niezmiennie przyciągają tłumy turystów. Większość zwiedzających z uwagą wsłuchuje się w historię fresków
Katedra Sandomierska została wzniesiona w miejscu kolegiaty romańskiej, zniszczonej podczas najazdów Tatarów w XIII wieku i Litwinów w 1349 roku. Pierwsza świątynia powstała w tym miejscu ok. 1120 roku, postawiona jako budowla romańska. Fundatorem jej był najprawdopodobniej król Bolesław Krzywousty, a jednym z jej kanoników Wincenty Kadłubek. Kolegiata nie przetrwała najazdu mongolskiego z końca XIII wieku. Świątynia uległa całkowitemu zniszczeniu. W późniejszych latach wzniesiono budowlę wczesnogotycką, której relikty zachowały się w postaci malowideł ściennych w prezbiterium. Jednakże i ona została ograbiona i zrujnowana podczas najazdu Jana Muskaty. Świątynia sandomierska jest budowlą halową (nawy boczne o tej samej wysokości, co nawa główna), zrealizowaną na planie bazyliki, o szerokiej nawie głównej i dwóch o połowę węższych nawach bocznych. Nawę główną doświetlają smukłe okna naw bocznych, które poprzebijają ściany zewnętrzne między skarpami. W połowie XV wieku od strony południowej prezbiterium dobudowano kaplicę mansjonarzy z zakrystią, zaś od strony północnej rozbudowano zakrystię. Do roku 1656 układ przestrzenny i styl architektoniczny budowli nie ulegał istotnym zmianom. Nawa główna otwiera się do naw bocznych ostrołukowymi arkadami wspartymi na czworobocznych filarach. Arkada tęczy jest również ostrołukowa. Wnętrze nakrywają klasyczne sklepienia krzyżowo-żebrowe. Na zwornikach sklepień przedstawione zostały herby ziem przynależnych do Królestwa Polskiego. Ściany prezbiterium pokryte są rusko-bizantyjskimi malowidłami, wykonanymi około 1430 r. przez malarzy włodzimiersko-halickich, przemalowanymi w latach 1932-34. W strefowym układzie przedstawione są sceny cyklu maryjnego i chrystologicznego oraz postacie proroków, ewangelistów i świętych. Na sklepieniu widnieje Chrystus Pantokrator na majestacie wśród cherubinów i serafinów (więcej o freskach w osobnym wątku). Katedra posiada bogate wyposażenie wnętrza, przeważnie z XVII i XVIII w. W prezbiterium umieszczony jest monumentalny późnobarokowy ołtarz główny z lat 1755-56. Przy tęczy i filarach ustawione jest osiem rokokowych ołtarzy z alegorycznymi kobiecymi posągami wykonanymi w dynamicznych pozach przez Macieja Polejowskiego w latach 1771-78.
Przejmujący w swojej wymowie krucyfiks
Trochę historii
Rynek i jego okolice. Miło jest posiedzieć na starym Rynku sandomierskim, czy to przy starej studni, czy przy ratuszu takim trochę dziwnym, a trochę zdumiewającym swoją nieporadnością warsztatu murarskiego. Jest też szereg ławeczek wokół ratusza no i oczywiście coś dla smakoszy złotego trunku - piwne ogródki ...
Są to cenne organy koncertowe. Prospekt z roku 1697 wykonał Andrzej Nitrowski z Gdańska, a za prospektem instrument znacznie młodszy zbudowany przez firmę Horman-Jezierski z 1929 roku
Król instrumentów w królewskiej katedrze
Karol de Prevot namalował w latach 1708 - 1737 wielki cykl obrazów ściennych, tworzący oryginalny kalendarz, złożony z 12 opowieści o męczennikach na każdy miesiąc roku
Nie sposób jest ogarnąć wszystkie detale i zapamiętać je po tak krótkim pobycie. Ominąłem kilka istotnych elementów architektury i wyposażenia katedry. Zupełnie nie okazałem zainteresowania obrazem, który tak egzaltował dziennikarzy i przewodników, a traktował podobno o mordzie rytualnym. Zostawiam to pasjonatom tematu, jako że z natury jestem pacyfistą...
Polecam natomiast swoją stronkę o katedrze sandomierskiej:
Mój spacer po starym Sandomierzu rozpoczął się od katedry w kierunku ratusza. Im bliżej rynku tym gęściej od turystów. Wokół reklamy piwa. Piwo kuflowe, piwo butelkowe, piwo lane i beczkowe małe duże i podwójne. Na ścianach, na kamieniczkach, na parasolach. A mogłoby być tak pięknie ...
Trochę historii
Początki Sandomierza niewiele się różnią od innych, najstarszych miast w tej części kontynentu, jak Karków, Kijów, Poznań, Gniezno, czy Wrocław. Powstawały wraz z państwem wczesnofeudalnym i od razu pełniły ważną rolę w jego systemie. Na lessowej Wyżynie Sandomierskiej było to najbardziej zaludnione miejsce już w okresie rzymskim (II-VI wiek). W owym czasie przechodziły tędy szlaki handlowe, łączące ziemie małopolskie z naddunajskimi prowincjami rzymskimi oraz z terenami ruskimi na wschodzie. Sama Wisła była dodatkowym traktem komunikacyjnym. Świadczą o tym liczne skupiska i stanowiska archeologiczne, które należą do najbogatszych w kraju. Przypuszcza się, że Ziemię Sandomierską w X-XI wieku zamieszkiwało około 15.000 ludzi.
Nazwa miasta pochodzi - jak chcą jedni - od jego założyciela Sandomira - morawskiego woja lub - jak chcą drudzy - jest geograficznie ulokowanym miejscem w pobliżu ujścia Sanu do Wisły. W początkach wieków średnich San "domierzał" do Wisły niemalże na terenie dzisiejszego miasta. Jest jeszcze trzecia hipoteza mówiąca o prasłowiańskich sądach pokoju zwanych "sudy mira". Obecnie każda z hipotez jest równoprawna.
Główne osiedla miejskie w postaci obronnego podgrodzia lokuje się w sąsiedztwie grodu na wzgórzu koło kościoła Panny Marii. Na owym terenie znajdowały się trzy spośród czterech, XII wiecznych kościołów murowanych. A czwarty, św. Jana powstał na sąsiednim wzgórzu staromiejskim. W jego sąsiedztwie założono w X-XI wieku cmentarz grzebalny (znany z odkrycia stanowisk pochówków antywampirycznych) oraz plac targowy - miejsce jarmarków. Toteż już Gall Anomin w 1113 roku wymienia Sandomierz wraz z Krakowem i Wrocławiem jako główne miasta Polski. Pozycja miasta uległa jeszcze bardziej wzmocnieniu, kiedy to po śmierci Bolesława Krzywoustego stało się ono stolicą księstwa dzielnicowego.
Panorama miasta na miniaturze dzieła Georg Braun & Franz Hogenberg z 1617 roku
W ostatnim dziesięcioleciu XII w. Książę Kazimierz Sprawiedliwy funduje miastu kolegiatę – największą i najbogatszą kolegiatę w Małopolsce. Nowo wybudowaną świątynię konsekrowano w 1191 r. Wzniesiono ją na terenie obecnej katedry gotyckiej. Była to trójnawowa bazylika romańska, która zapewne miała dwuwieżową fasadę. Warto tu wspomnieć, że podobną bazylikę romańską z dwuwieżową fasadą wzniesiono w 1180 roku we Wrocławiu, w miejscu poprzedzającym obecną katedrę gotycką. Wrocławskie dzieło powstało o 11 lat wcześniej, z inicjatywy biskupa walońskiego Wauthiera, przybyłego nad Odrę z Malonne. Jego brat, Aleksander wybudował w tym samym czasie podobną katedrę w Płocku. Sandomierskie dzieło nie przetrwało jednak drugiego najazdu tatarów w 1259-1260 r i zostało doszczętnie zniszczone, tak, że do naszych czasów nie pozostał po tym kamiennym kościele żaden konkretny ślad... Niektórzy uczeni wyrażają pogląd, że częściowo wykorzystano kamienne ciosy bazyliki romańskiej, przy wznoszeniu obecnej katedry gotyckiej w XIV wieku. W północnej ścianie katedry są detale kamienne, które mogą pochodzić z poprzedniej świątyni. Podobnie wewnątrz katedry możliwe jest, że potężne filary podpierające sklepienia noszą w sobie fragmenty romańskiej budowli. Tyle tylko pozostało po romańskiej świątyni.
Podczas robót niwelacyjnych w okolicy zamku królewskiego, odkopano w 1931 roku fragment romańskiej rzeźby, przedstawiającej głowę lwa oraz dwie bazy kolumn. Nie jest jednak do końca ustalone ich pierwotne położenie.
Na pobliskim wzgórzu staromiejskim, z inicjatywy biskupa krakowskiego Iwo Odrowąża, osadzają się w roku 1226 dominikanie. Powstaje tu drugi w Polsce, po Krakowie klasztor i kościół dominikański. Braciszkowie zakonni szybko przystępują do budowy nowego kościoła pod wezwaniem św Jakuba oraz budynków klasztornych.
Dokładna data lokacji miasta nie jest jednak znana. Jednym z powodów mogą być liczne napady i najazdy tatarskie ruskie i litewskie, hamujące z przyczyn oczywistych rozwój miasta. Drugi najazd tatarów był szczególnie dotkliwy, co skwapliwie odnotowali kronikarze. Na ogół drewniana zabudowa aglomeracji tonęła w zgliszczach. Dwa murowane kościoły nie mogły ocalić miasta. Po roku 1260 mocno zniszczony Sandomierz zaczyna tracić rolę ważnego ośrodka ekonomicznego w Małopolsce. Z okresu wczesnego średniowiecza zachował się do naszych czasów tylko jeden zabytek – romański, ceglany kościół św Jakuba wraz z fragmentem zabudowań klasztornych... Ale w okolicach Sandomierza znajdują się jeszcze dwa wspaniałe pomniki architektury romańskiej - kolegiata w Opatowie oraz kościół klasztorny św Floriana w Koprzywnicy - oba są dziś zabytkami najwyższej klasy.
W roku 1286 następuje ponowna lokacja miasta. Obowiązuje w nim prawo pobierania cła przeprawowego na Wiśle . Powstaje most. Miasto uczestniczy w procesie zjednoczenia państwa popierając Władysława Łokietka. Za czasów króla Kazimierza Wielkiego liczba mieszkańców przekracza 3.000 (w Krakowie stolicy państwa mieszka wówczas około 10.000 ludzi). Do miasta napływają osadnicy z innych rejonów, głównie Niemcy. Powstaje murowany zamek ale zasadniczo całe miasto nadal jest drewniane i z tej przyczyny płonie po napadzie Litwinów w 1349 roku. Po tym napadzie Sandomierz zostaje rozplanowany i odbudowany na nowo. Z tego okresu pochodzi ostateczne, do dziś zachowane rozplanowanie miasta, na obszarze od wzgórza kolegiackiego po Bramę Opatowską. Rozmiary miasta, a zwłaszcza rynku i bezpośredniego sąsiedztwa, nie różnią się od innych kazimierzowskich schematów lokacyjnych. Jednak Sandomierz posiadał w XIV wieku, na wzgórzach staromiejskich rozległe przedmieście, które swoimi rozmiarami dorównywało niejednemu większemu miastu (np Byczyna, czy dolnośląska Oleśnica, Wołów lub Środa Śląska). Osiedla podmiejskie rozwijały się dłużej, wzdłuż dróg wylotowych z miasta. Osobne miejsce zajmowała w mieście ludność żydowska. Zasiedlała ona teren przy ulicy Basztowej. W 1367 Żydzi sandomierscy otrzymali, na równi z krakowskimi, specjalny przywilej zapewniający im opiekę królewską...
Kazimierz Wielki kazał ufortyfikować miasto. Powstał wieniec ceglanych murów obronnych zaopatrzonych w baszty oraz bramy. W ich obręb włączono tereny należące do kolegiaty oraz zamek, który stanowił jednocześnie element obwarowań. Lokalizacja bram miejskich wynikała z ukształtowania terenu. Bram było cztery. Najpóźniej powstała dodatkowo Furta Dominikańska, łącząca w najkrótszy sposób stare miasto z lokacyjnym. Zamek królewski wzmacniał dodatkowo warowność całego zespołu umocnień, a jego usytuowanie w bliskości portu na Wiśle ułatwiało sprawowanie kontroli żeglugi. Gotycka przebudowa w zasadniczy sposób zmieniała całą sylwetkę miasta. Przybyło wież. Gotycki zamek, gotycka bryła kolegiaty, ratusz i kościół szpitalny św. Ducha, domy bogatszych mieszczan i kilka kościołów parafialnych, bramy i baszty. Najokazalsza była wówczas kolegiata, konsekrowana w 1382 roku. Powstała na miejscu romańskiej bazyliki zniszczonej przez tatarów w 1260. Potężny gmach kościoła należał wówczas do największych w Małopolsce. Krzyżowe sklepienia naw wsparto na czterech parach masywnych filarów. W kamieniu wykonano też detale jak służki, kapitele i zworniki sklepień. Zastosowanie kamienia - w przeciwieństwie do dominikańskiej budowli - umożliwiło wprowadzenie dekoracji, bogatej w ornamentykę roślinną i zoomorficzną. W elewacji zachodniej, wewnątrz dobudowanej później kruchty, zachowały się liściaste kapitele wieńczące górną część laskowania węgarów portalu głównego. Ściany kolegiaty oskarpowano. Nawę główną zamknięto prezbiterium - być może pierwotnie dwuprzęsłowym.
Pozostałe kościoły gotyckie Sandomierza były mniej okazałe. najstarszy z nich, kościół Marii Magdaleny, wznosił się w obrębie murów miejskich przy drugim klasztorze dominikańskim, powstałym w 1349 roku. Kościół niestety nie zachował się do naszych czasów. Szkoda, bo była to okazała trójnawowa budowla, założona na planie zbliżonym do kwadratu, z wydzielonym, trójbocznie zamkniętym prezbiterium. Z kolei kościół szpitalny św Ducha był również budowlą halową ale znacznie skromniejsza w formie od poprzednich. Do dziś zachowała się kwadratowa nawa tego kościoła i na jej podstawie przypuszczać można, że jego pierwotne sklepienie wspierało się na pojedynczym, centralnym filarze.
W roku 1286 następuje ponowna lokacja miasta. Obowiązuje w nim prawo pobierania cła przeprawowego na Wiśle . Powstaje most. Miasto uczestniczy w procesie zjednoczenia państwa popierając Władysława Łokietka. Za czasów króla Kazimierza Wielkiego liczba mieszkańców przekracza 3.000 (w Krakowie stolicy państwa mieszka wówczas około 10.000 ludzi). Do miasta napływają osadnicy z innych rejonów, głównie Niemcy. Powstaje murowany zamek ale zasadniczo całe miasto nadal jest drewniane i z tej przyczyny płonie po napadzie Litwinów w 1349 roku. Po tym napadzie Sandomierz zostaje rozplanowany i odbudowany na nowo. Z tego okresu pochodzi ostateczne, do dziś zachowane rozplanowanie miasta, na obszarze od wzgórza kolegiackiego po Bramę Opatowską. Rozmiary miasta, a zwłaszcza rynku i bezpośredniego sąsiedztwa, nie różnią się od innych kazimierzowskich schematów lokacyjnych. Jednak Sandomierz posiadał w XIV wieku, na wzgórzach staromiejskich rozległe przedmieście, które swoimi rozmiarami dorównywało niejednemu większemu miastu (np Byczyna, czy dolnośląska Oleśnica, Wołów lub Środa Śląska). Osiedla podmiejskie rozwijały się dłużej, wzdłuż dróg wylotowych z miasta. Osobne miejsce zajmowała w mieście ludność żydowska. Zasiedlała ona teren przy ulicy Basztowej. W 1367 Żydzi sandomierscy otrzymali, na równi z krakowskimi, specjalny przywilej zapewniający im opiekę królewską...
Józef Szermentowski Sandomierz obraz olejny Muzeum Narodowe w Kielcach (za wiki)
Kazimierz Wielki kazał ufortyfikować miasto. Powstał wieniec ceglanych murów obronnych zaopatrzonych w baszty oraz bramy. W ich obręb włączono tereny należące do kolegiaty oraz zamek, który stanowił jednocześnie element obwarowań. Lokalizacja bram miejskich wynikała z ukształtowania terenu. Bram było cztery. Najpóźniej powstała dodatkowo Furta Dominikańska, łącząca w najkrótszy sposób stare miasto z lokacyjnym. Zamek królewski wzmacniał dodatkowo warowność całego zespołu umocnień, a jego usytuowanie w bliskości portu na Wiśle ułatwiało sprawowanie kontroli żeglugi. Gotycka przebudowa w zasadniczy sposób zmieniała całą sylwetkę miasta. Przybyło wież. Gotycki zamek, gotycka bryła kolegiaty, ratusz i kościół szpitalny św. Ducha, domy bogatszych mieszczan i kilka kościołów parafialnych, bramy i baszty. Najokazalsza była wówczas kolegiata, konsekrowana w 1382 roku. Powstała na miejscu romańskiej bazyliki zniszczonej przez tatarów w 1260. Potężny gmach kościoła należał wówczas do największych w Małopolsce. Krzyżowe sklepienia naw wsparto na czterech parach masywnych filarów. W kamieniu wykonano też detale jak służki, kapitele i zworniki sklepień. Zastosowanie kamienia - w przeciwieństwie do dominikańskiej budowli - umożliwiło wprowadzenie dekoracji, bogatej w ornamentykę roślinną i zoomorficzną. W elewacji zachodniej, wewnątrz dobudowanej później kruchty, zachowały się liściaste kapitele wieńczące górną część laskowania węgarów portalu głównego. Ściany kolegiaty oskarpowano. Nawę główną zamknięto prezbiterium - być może pierwotnie dwuprzęsłowym.
Pozostałe kościoły gotyckie Sandomierza były mniej okazałe. najstarszy z nich, kościół Marii Magdaleny, wznosił się w obrębie murów miejskich przy drugim klasztorze dominikańskim, powstałym w 1349 roku. Kościół niestety nie zachował się do naszych czasów. Szkoda, bo była to okazała trójnawowa budowla, założona na planie zbliżonym do kwadratu, z wydzielonym, trójbocznie zamkniętym prezbiterium. Z kolei kościół szpitalny św Ducha był również budowlą halową ale znacznie skromniejsza w formie od poprzednich. Do dziś zachowała się kwadratowa nawa tego kościoła i na jej podstawie przypuszczać można, że jego pierwotne sklepienie wspierało się na pojedynczym, centralnym filarze.
Rynek i jego okolice. Miło jest posiedzieć na starym Rynku sandomierskim, czy to przy starej studni, czy przy ratuszu takim trochę dziwnym, a trochę zdumiewającym swoją nieporadnością warsztatu murarskiego. Jest też szereg ławeczek wokół ratusza no i oczywiście coś dla smakoszy złotego trunku - piwne ogródki ...
A - dzięki Bogu - nie ma tu (co za szczęście) obrzydliwych "pubów". Już samo słowo jest wstrętne w kraju, w którym piwo pijano od zarania dziejów, a słowo "piwnica" przypomina nam na co dzień, o obecności szlachetnego trunku w polskiej tradycji... Niechaj inne narody maja "puby". My mamy swoje "piwnice" wstydliwie pomijane w nazwach polskich lokali, których właściciele nie lubią widać języka polskiego, a piękna pradawna nazwa jest im kością w gardle... No ale w Sandomierzu z pubem się nie spotkałem, a co za tym idzie, z tym większa lubością napełniłem złotym trunkiem brzuch swój...
Piękną ulicą Mariacką dochodzi się z katedry wprost do Rynku
Rynek wciąż nieprzerwanie jest miejscem spotkań i mieszkańców i przyjezdnych
Atmosfera tego miejsca to zasługa i szacownych przybytków i jego mieszkańców
Zabytkowa studnia w maju jeszcze nie tak oblegana przez wycieczki
Czysto, schludnie i przyjemnie ...
Chyba najchętniej fotografowany zabytek w Sandomierzu
Czysto, schludnie i przyjemnie ...
Chyba najchętniej fotografowany zabytek w Sandomierzu
Ratusz jest po prostu piękny, a zwłaszcza jego renesansowa nadbudówka
Ratusz w Sandomierzu stoi - jak przystało w centralnej części Rynku Starego Miasta. Wzniesiony został w drugiej połowie XIV wieku w stylu gotyckim. W piwnicach znajdowała się niegdyś siedziba kata, dziś to pomieszczenia kawiarni. Na parterze urządzono muzeum, na pierwszym piętrze sale reprezentacyjne, a na drugim ulokowali się urzędnicy i Urząd Stanu Cywilnego. Ratusz na początku był budowlą wielopiętrową, na palnie kwadratu i miał kształt wieży. Został rozbudowany w XV wieku uzyskując plan wydłużonego prostokąta. W XVI wieku nadano mu ceglane formy renesansowe, budując u góry attykę, według projektu włoskiego architekta Jana Marii Padovano, która jest zarazem jedną z najpiękniejszych attyk ratuszowych w Polsce. Do północno-wschodniego narożnika budynku przylega masywna przypora (dansker) mieszcząca wewnątrz dawną latrynę. Ratusz kilkakrotnie ulegał pożarom. Na uwagę zasługuje zegar słoneczny, umieszczony na południowej elewacji, odtworzony w 1958 roku przez Tadeusz Przypkowskiego - byłego właściciela muzeum zegarów w Jędrzejowie. W ratuszu były niegdyś przechowywane wszystkie oryginalne przywileje królewskie nadane miastu, począwszy od przywileju lokacyjnego księcia Leszka Czarnego.
Naroża attyki zdobią kamienne głowy przedstawiające cztery stany społeczne: duchowieństwo, rycerstwo później szlachtę, mieszczaństwo i chłopstwo.
Słoneczny zegar zaprojektowany został przez Tadeusza Przypkowskiego
Wejście na wieżę i do lapidarium (tu kończy się trasa wiodąca po podziemiach sandomierskich)
W kamieniczce po lewej stronie znajduje się początek trasy podziemnej
Choć to roślina przybyszowa, trzeba przyznać, że girlandy glicynii zdobią każde miejsce
Kościół rektoralny Ducha Świętego znajdziemy przy ulicy Opatowskiej, około 50 m przed Bramą Opatowską. Skromna barokowa fasada wprowadza do równie skromnego, barokowego wnętrza. Historia powstania kościoła sięga końca XIII w. W 1292 roku krakowski kasztelan Żegota ufundował dla Zgromadzenia Kanoników Regularnych Ducha Świętego de Saxia kompleks budynków w Sandomierzu: kościół, klasztor i szpital. Pierwotnie kościół Ducha Świętego był świątynią drewnianą. Spłonęła ona w pożarze w czasie najazdu Litwinów na miasto w 1349 r. Kościół ten odbudowano w II ćwierćwieczu XIV w., ale już jako świątynię murowaną, pokrytą gontem. Ulegał on zniszczeniom w kolejnych wiekach, podczas nawiedzających miasto pożarów – w 1525, 1612 oraz 1633 r. Ostatni pożar nawiedził przebudowany kompleks w 1757 r., kiedy to wypaliło się wnętrze świątyni. Odbudowano je w stylu barokowym. W 1809 r. doszło do dużych zniszczeń kościoła, szpitala i klasztoru na skutek prowadzonych walk. Wówczas to wojska austriackie zdewastowały wnętrze szpitala i kościoła (uszkodzeniu uległy przede wszystkim chór oraz organy). W 1819 r. przy kościele Ducha Świętego zamieszkały Siostry Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo (Szarytki), które przejęły dzieło prowadzone przez duchaków. Szpital funkcjonował na tym miejscu do 1982 r. Po 12 latach budynki wraz z kościołem przejęła Parafialne Koło Caritas Diecezji Sandomierskiej, które nadal prowadzi działalność charytatywną. kościół jest otwarty, można go zwiedzać. Dobrze jest też obejrzeć go z zewnątrz.
Z lewej fragment korpusu kościelnego, na wprost skrzydło klasztorne, a po prawej fragment murów obronnych zmierzających ku Bramie Opatowskiej
Wschodnie zamknięcie prezbiterium i zamurowane okno środkowe. Z zewnątrz prezbiterium zachowało jednak swój pierwotny, gotycki wygląd. natomiast szczyty nawy są już barokowe
Doskonale czytelna gotycka bryła korpusu i prezbiterium
Na linii styku nawy i prezbiterium od strony północnej tajemnicza, półkolista wnęka w ścianie, poniżej której resztki dawnej przybudówki. Ponad wnęką pozioma linia delikatnego fryzu ceglanego będącego być może śladem po niższej nawie, a nad nią ceglany motyw ułożony w jodełkę. Wszystko to mówi nam z jak starym obiektem sakralnym mamy do czynienia
Ołtarz główny to malarstwo iluzoryczne - świetny przykład tej sztuki malarstwa ściennego z 1770 roku. W punkcie centralnym ołtarza scena Zesłania Ducha Świętego
Klasycyzujący prospekt organowy z końca XIX w.
W kilku oknach zobaczymy ładne, kolorowe współczesne witraże
Kaplica Pana Jezusa Miłosiernego - rokokowy ołtarz
Ten ogromny o monumentalny zamek jest wart szczegółowego poznania. Nie miałem aż tyle czasu, żeby go zwiedzić i poznać jego tajemnice. Zostawiłem więc sobie ten temat na kolejną wycieczkę do Sandomierza. Trzeba przyznać, że z zewnątrz prezentuje się wspaniale i to z każdego miejsca.
Z polecenia króla Zygmunta Starego dokonano renesansowej przebudowy zamku. Zachowano wówczas prostokątny zarys gotyckiej warowni, natomiast dobudowano doń dwa skrzydła boczne. Nowo powstały dziedziniec otoczono krużgankami arkadowymi. Krużganek ten zachował się do końca XVIII w. Portale i obramienia okienne wykonano z czerwonego piaskowca, a formy nadano im podobne jak na Wawelu. Pracami kierował budowniczy królewski Benedykt (1522-26). Był to przez dłuższy czas jedyny budynek reprezentujący nowy styl, gdyż do architektury mieszczańskiej renesans dotarł dopiero po kilkudziesięciu latach.
Około 1513 roku król Zygmunt I Stary polecił staroście Stanisławowi Szafrańcowi przygotować się do podjęcia nowych prac budowlanych na zamku. Zburzono wtedy ośmioboczną wieżę Kazimierza Wielkiego (obecnie widoczne jest jej przyziemie). W latach 1520-1527 zamek rozbudowano pod kierunkiem Benedykta z Sandomierza. Oprócz niego zatrudnieni byli murator Krzysztof i cieśla Hanusz pracujący pod kierunkiem prepozyta koprzywnickiego Jana z Wiślicy. Istniejące już gotyckie skrzydło południowe przebudowano i dostawiono do niego skrzydło wschodnie o dwóch kondygnacjach z piwnicami i rozpoczęto prace przy skrzydle zachodnim. Z okresu tej rozbudowy przetrwała do dzisiaj dolna część budynku zachodniego. Nad wejściem do niego od strony dziedzińca zachowała się tablica erekcyjna Zygmunta Starego z datą 1520, napisem ,,SIGISMUNDUS DEI GRACIA / REX POLON[IE MAGNUS DUX] LITWANIE / RUSIE / PRUSIE ... DOMIN[US ET HAERES] ANNO DOMINI / MILLESIMO QVINGE[NTESIMO XX] " i kartuszem z orłem zygmuntowskim. Elewacja tego fragmentu wykonana była ze specjalnie wypalanej cegły zendrówki, układanej w romby. W tym czasie powstały też dwukondygnacyjne arkadowe krużganki wokół otoczonego trzema skrzydłami dziedzińca. 12 lutego 1548 roku starosta sandomierski Jan Tarnowski wyprawił na zamku wesele Elżbiecie Szydłowieckiej z Mikołajem Radziwiłłem Czarnym, w którym wziął udział król Zygmunt August i królowa Bona Sforza. Kolejna rozbudowa została przeprowadzona pod kierunkiem mistrza Klimunta w latach 1564-1566 w czasach panowania króla Zygmunta Augusta. Dokończono wtedy budowę skrzydła zachodniego poprzez jego wydłużenie, zbudowano północno-zachodnią wieżę, postawiono mur od strony miasta i nową bramę. Zamek po tej rozbudowie składał się z trzech skrzydeł: wschodniego, południowego (od strony Wisły) i zachodniego (jedynego zachowanego do dzisiaj), a od miasta oddzielał go mur z renesansową bramą. Zamek w tym czasie był siedzibą królewskiego starosty, sądu ziemskiego i grodzkiego ziemi sandomierskiej oraz sądu wyższego prawa magdeburskiego dla miasta. W latach 1586-1597 nadbudowano mur kurtynowy od strony miasta oraz i wykończono narożną wieżę bramną z salą z dziurami do strzelby ponad przejazdem.
Muszę przyznać, że tutejsza wystawa buł krzemienia pasiastego posiada nadzwyczajne walory estetyczne. W wielkim smakiem dobrano tu okazy do złudzenia przypominające rękodzieło - ale zapewniam, że wszystko, co tu pokazane dziełem natury jest ...
Wąwóz Królowej Jadwigi. Jest mi po drodze z kwatery do starego miasta. Przechodzę go właściwie o poranku, z góry w dół. Zbutwiałe liście mają dziwny i obcy dla mnie zapach. Czuć chłodem. Początek wąwozu znajduję się opodal kościoła św. Pawła, na Wzgórzu Świętopawelskim. Obok przebiega ulica Staromiejska. Wylot kończący wąwóz znajduje się obok ulicy Królowej Jadwigi, która nieco dalej łączy się z Krakowską. Powstał w lessach i - jak wszystkie inne - w wyniku erozji wodnej. Zbocza wąwozu porastają drzewa i krzewy liściaste: wiązy, klony, akacje lipy oraz czarny bez. Jego długość wynosi około 500 m, jest więc i najdłuższy i najgłębszy w Sandomierzu. Jest pomnikiem przyrody i podlega z tej racji ochronie. Najbardziej frapująca jest legenda o przechadzkach nim naszej Królowej Jadwigi. Lubiła tędy chodzić. Pewnie było to dla niej męczące przy schodzeniu, bo jest tu wilgotno i ślisko. Zwłaszcza w średniowiecznym obuwiu o gładkich skórzanych podeszwach. Ale królowa nie unikała trudów i pokonywała je, jak przystało - godnie. Możliwe że nawet w swoich białych rękawiczkach ...
Kościół rektoralny Ducha Świętego znajdziemy przy ulicy Opatowskiej, około 50 m przed Bramą Opatowską. Skromna barokowa fasada wprowadza do równie skromnego, barokowego wnętrza. Historia powstania kościoła sięga końca XIII w. W 1292 roku krakowski kasztelan Żegota ufundował dla Zgromadzenia Kanoników Regularnych Ducha Świętego de Saxia kompleks budynków w Sandomierzu: kościół, klasztor i szpital. Pierwotnie kościół Ducha Świętego był świątynią drewnianą. Spłonęła ona w pożarze w czasie najazdu Litwinów na miasto w 1349 r. Kościół ten odbudowano w II ćwierćwieczu XIV w., ale już jako świątynię murowaną, pokrytą gontem. Ulegał on zniszczeniom w kolejnych wiekach, podczas nawiedzających miasto pożarów – w 1525, 1612 oraz 1633 r. Ostatni pożar nawiedził przebudowany kompleks w 1757 r., kiedy to wypaliło się wnętrze świątyni. Odbudowano je w stylu barokowym. W 1809 r. doszło do dużych zniszczeń kościoła, szpitala i klasztoru na skutek prowadzonych walk. Wówczas to wojska austriackie zdewastowały wnętrze szpitala i kościoła (uszkodzeniu uległy przede wszystkim chór oraz organy). W 1819 r. przy kościele Ducha Świętego zamieszkały Siostry Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo (Szarytki), które przejęły dzieło prowadzone przez duchaków. Szpital funkcjonował na tym miejscu do 1982 r. Po 12 latach budynki wraz z kościołem przejęła Parafialne Koło Caritas Diecezji Sandomierskiej, które nadal prowadzi działalność charytatywną. kościół jest otwarty, można go zwiedzać. Dobrze jest też obejrzeć go z zewnątrz.
Wschodnie zamknięcie prezbiterium i zamurowane okno środkowe. Z zewnątrz prezbiterium zachowało jednak swój pierwotny, gotycki wygląd. natomiast szczyty nawy są już barokowe
Doskonale czytelna gotycka bryła korpusu i prezbiterium
Na linii styku nawy i prezbiterium od strony północnej tajemnicza, półkolista wnęka w ścianie, poniżej której resztki dawnej przybudówki. Ponad wnęką pozioma linia delikatnego fryzu ceglanego będącego być może śladem po niższej nawie, a nad nią ceglany motyw ułożony w jodełkę. Wszystko to mówi nam z jak starym obiektem sakralnym mamy do czynienia
Wschodnia część kościoła z trójkątnie zamkniętym prezbiterium i masywnymi szkarpami
Kościół pw. Ducha Świętego jest gotycki, z ceglanym korpusem i trójbocznie zamkniętym prezbiterium oraz z klasycystyczną fasadą (zaprojektowaną w 1823 r. przez Feliksa Popławskiego – budowniczego obwodu sandomierskiego). Z zewnątrz prezbiterium i wschodnie naroża nawy kościoła opięte są uskokowymi szkarpami, pomiędzy którymi widnieją ostrołukowe, gotyckie okna, częściowo zamurowane. Do nawy przylega od południa kaplica Pana Jezusa Miłosiernego. Nawa i prezbiterium przekryte są sklepieniami żaglastymi. Wnętrze jest jednonawowe, barokowe, z II poł. XVII w. i poł. XVIII w., ze sklepieniem kolebkowym. W kaplicy południowej znajdują się malowidła ścienne z 1770 r. Wyposażenie stanowi późnobarokowy ołtarz główny z obrazem Zesłania Ducha Świętego i malowidłami iluzjonistycznymi, dwa ołtarze boczne, ambona oraz ołtarz w kaplicy bocznej z późnogotycką rzeźbą Chrystusa Frasobliwego w barokowej koronie. Zespół kościoła tworzą dawne zabudowania szpitalne.
Wnętrze kościoła - nawa i ołtarz głównyOłtarz główny to malarstwo iluzoryczne - świetny przykład tej sztuki malarstwa ściennego z 1770 roku. W punkcie centralnym ołtarza scena Zesłania Ducha Świętego
Klasycyzujący prospekt organowy z końca XIX w.
W kilku oknach zobaczymy ładne, kolorowe współczesne witraże
Kaplica Pana Jezusa Miłosiernego - rokokowy ołtarz
Kaplica Pana Jezusa Miłosiernego - późnogotycka figurka Chrystusa Frasobliwego, pochodząca prawdopodobnie z zamkowej kaplicy
Kaplica Pana Jezusa Miłosiernego - rokokowe polichromie z XVIII wieku, obrazujące sceny cudów, związane z figurą Chrystusa Frasobliwego
Brama Opatowska (cenny zabytek obronny i wybitny punkt widokowy)
Brama Opatowska prezentuje się okazale i w dzień i nocą
Galeria widokowa na szczycie Bramy Opatowskiej pozwala obejrzeć z lotu ptaka całą sandomierską starówkę
Zamek Królewski. Galeria widokowa na szczycie Bramy Opatowskiej pozwala obejrzeć z lotu ptaka całą sandomierską starówkę
Ten ogromny o monumentalny zamek jest wart szczegółowego poznania. Nie miałem aż tyle czasu, żeby go zwiedzić i poznać jego tajemnice. Zostawiłem więc sobie ten temat na kolejną wycieczkę do Sandomierza. Trzeba przyznać, że z zewnątrz prezentuje się wspaniale i to z każdego miejsca.
Z polecenia króla Zygmunta Starego dokonano renesansowej przebudowy zamku. Zachowano wówczas prostokątny zarys gotyckiej warowni, natomiast dobudowano doń dwa skrzydła boczne. Nowo powstały dziedziniec otoczono krużgankami arkadowymi. Krużganek ten zachował się do końca XVIII w. Portale i obramienia okienne wykonano z czerwonego piaskowca, a formy nadano im podobne jak na Wawelu. Pracami kierował budowniczy królewski Benedykt (1522-26). Był to przez dłuższy czas jedyny budynek reprezentujący nowy styl, gdyż do architektury mieszczańskiej renesans dotarł dopiero po kilkudziesięciu latach.
Zamek widziany z terenu winnic jakubowych
Z ulicy Staromiejskiej
i od strony portu
W roku 2019, latem znów zwiedzam Sandomierz. Tym razem mam na tyle dużo czasu, że na spacer po zamkowych wnętrzach przeznaczam całe popołudnie. Warto było, bo jest to budowla ciekawa i monumentalna. Zbiory muzealne natomiast bledną nieco, w porównaniu do arcydzieł sztuki ,eksponowanych w zbiorach tutejszego Muzeum Diecezjalnego. Mnie jednak pociąga architektura budowli, a ta ma wiele ciekawostek i wiele tajemnic.
Zamek Sandomierski przed rozbiórką skrzydeł bocznych. Zdjęcie pochodzi ze stron: www.zamki polskie.com
Widok znad Wisły na Sandomierz. Obraz Józefa Szermentowskiego. Chyba są takie dwa obrazy, bo chwalą się nimi i Kielce i Sandomierz
Irena Nowakowska-Acedańska "Ratusz w Sandomierzu" 1972
Kiedy znajduję na jednym z korytarzy zamkowych dwa obrazy pokazujące architekturę miasta, przystaję i spoglądam z uwagą. Sandomierz jest tak malowniczy, że pokazać go można na wiele przeróżnych sposobów. Ale te obrazy niosą w sobie siłę wyrazu i fascynację architekturą samą w sobie. Po chwili odkrywam, że są to prace Ireny Nowakowskiej-Acedańskiej. Bardzo mi miło znaleźć i w tym muzeum prace tej wybitnej artystki. Podziwiam jej sztukę pokazywania architektury od dawna. Najbardziej jednak poruszają mnie dzieła małżeństwa Ireny i Zygmunta Acedańskich, w postaci witraży w katedrze wrocławskiej. Artystom udało się znakomicie wkomponować własne witraże w styl oszklenia całej katedry.
Irena Nowakowska-Acedańska "Brama Opatowska" 1972
Poniżej dwa z owych arcydzieł sztuki witrażowej w Kaplicy Mariackiej katedry wrocławskiej
Fasada w stylu renesansowym sandomierskiego zamku od strony dziedzińca
Piękny widok na wzgórze katedralne. Szkoda, że władze miasta dopuszczają do szkaradnego psucia zabytkowego pejzażu, pozwalając na parkowanie samochodów na terenach zabytkowych. Ileż to zdrowsi byliby miejscowi notable, gdyby odbyli codzienny pieszy spacer z parkingu na swoje gabinety...
Studzienki zawsze urozmaicają miejsca zabytkowe
Widok na koryto Wisły - w ostatnich czasach bardziej potoku, niż dumnej rzeki ...
Wnętrza zamkowe reprezentują różne style i epoki
Narożny wspornik kamienny z okresu renesansowej przebudowy zamku
Dziś w większości pomieszczeń zamkowych eksponuje się sztukę współczesną. I dobrze, bo dzieła nowoczesne świetnie komponują się z zabytkowymi wnętrzami
Ciekawe i futurystyczne nieco schody z sali na wyższe piętro
Sala posiedzeń - elegancka
W 1480 roku starosta sandomierski Rafał Jakub Jarosławski podjął decyzję o rozbudowie zamku. Gotycki budynek stojący od strony Wisły przedłużono w kierunku zachodnim, gdzie wzniesiono wieżę narożną - tzw. "kurzą nogę". Zbudowano wtedy także mur biegnący od "kurzej stopy" na północ (mur ten wtopiony został w nowy budynek zachodni w latach 20. XVI wieku). Budynek południowy przedłużono też w kierunku wschodnim także na jego końcu budując drugą, niewielką wieżę narożną. Ówczesną gotycką zabudowę opisuje inwentarz z 1510 roku wymieniający na terenie zamku: bramę ze zbrojownią, dom naprzeciw Wisły (czyli budynek południowy), dom kamienny (domus lapidea) z kaplicą i izbą podstarościego (być może palatium romańskie Henryka Sandomierskiego).
Z Sali Posiedzeń poprzez piękny barokowy portal, wchodzi się do gotyckiej izdebki zwanej "kurzą nogą". Salka powstała jeszcze w XIV wieku, a odbudowana została za czasów Kazimierza IV Jagiellończyka
"Kurza noga" znajduje się wewnątrz wieży zamkowej - doskonale widocznej znad Wisły. Pierwotnie połączona była z tzw. Wielkim Domem z czasów króla Kazimierza Wielkiego. Wnętrze ogrzewane było piecem. Pomieszczenie jest urocze - wyobrażam sobie, że skoro był tu piec, to król Kazimierz z pewnością lubił tu przebywać. Widok z okien izdebki miał przecież wyborny ...
Widok z izdebki ku Sali Posiedzeń
Dzisiejszy widok z okien izdebki niewiele (prócz asfaltu) różni się od czasów kazimierzowskich ...
Zejście do zamkowych piwnic, gdzie podziwiać można gotycką część zamku
Na półpiętrze eksponuje się niezwykle cenny okaz stanowiący fragment romańskiego portalu pochodzącego najprawdopodobniej z kościoła św.Jakuba
Jest to tzw. głowa lwa - romańska rzeźba należąca do najstarszych romańskich detali odkrytych na terenie miasta Sandomierza. Wykonano ją z jasnoszarego piaskowca krzemionkowego. Przypuszcza się, że pochodzi ona z romańskiego portalu kościoła parafialnego, który stał w miejscu dzisiejszego romańskiego kościoła św. Jakuba. Jest więc to relikt wczesnoramański, datowany na XII wiek !
Zejście do dolnych kondygnacji zamku
W piwnicach znalazły miejsce eksponaty kamienne czyli lapidarium. Eksponuje się tu detale odnalezione na terenie zamku lub związane z architekturą zamkową
Prezentowane detale pochodzą z renesansowej przebudowy zamku. W latach 1520-27 przebudową kierował królewski architekt Benedykt, a powstały podczas "potopu szwedzkiego" - barbarzyńskiego najazdu ludzi bez kultury i zasad moralnych ...
W części wyższej piwnic eksponuje się zabytki archeologiczne
Oto i piwnice zamkowe zwane czasem niesłusznie podziemiami. Podziemia - jeśli istnieją będą dopiero niższą od tej kondygnacją, lokowaną pomiędzy skrzydłem zamku, a dolnym dziedzińcem
Piwnice są bardzo przestrzenne, toteż wykorzystano je na cele muzealne
Ileż tu nawarstwień i śladów dawnych budowli
W jednej z wnęk eksponuje się były krzemienia pasiastego - niezwykłej urody kamienie
Podziwiając wspaniałe gotyckie piwnice zamkowe natrafiam na niezwykłej urody kolekcję skarbów "tej ziemi" - buły krzemienia pasiastego. Ponieważ jestem zamiłowanym kolekcjonerem minerałów i skał - kolekcja tutejsza robi na mnie wrażenie. Pamiętam giełdy minerałów z lat 1980-85. Wówczas to po raz pierwszy pojawiły się okazy krzemieni pasiastych. Jeszcze bez wyrobów - surowe przecinane na pół buły krzemienia, podobne do buł agatowych ale większe i twardsze. Mój pierwszy okaz tego minerału i kamienia półszlachetnego pochodzi z 1981 roku. Potem "sprawy nabrały tempa". Ludzie zaczęli doceniać walory estetyczne tego kamienia. Pojawiły się pierwsze płytki szlifowane, a zaraz potem pierwsze wisiory i ozdoby. Kiedy zaczęto oprawiać ładnie cętkowane okazy w srebro wiedziałem, że kamień ten zrobi karierę ...Muszę przyznać, że tutejsza wystawa buł krzemienia pasiastego posiada nadzwyczajne walory estetyczne. W wielkim smakiem dobrano tu okazy do złudzenia przypominające rękodzieło - ale zapewniam, że wszystko, co tu pokazane dziełem natury jest ...
Jeden z okazów krzemienia pasiastego w mojej kolekcji, a niżej link do strony o nich:
https://paskonikstronik.blogspot.com/2017/03/minerayswiat-kolorowych-kamieni.html
Ekspozycję wykonano z wielkim smakiem. Kamienie ustawiono na wysokości oczu, aby tym łatwiej "w oko wpadały"
W jednym przypadku pokazano bułę z odciętym fragmentem, aby oglądający mieli pewność, że to krzemień pasiasty, a nie odlew gipsowy na przykład
Antropomorfizm natury czy może natura antropomorfizmu ?
To najbardziej intrygujący eksponat. Ułożony z dwóch, dobranych do siebie kamieni tak, aby sprawić wrażenie rękodzieła - ale to dzieło Natury - niedościgłej mistrzyni arcydzieł
Najciszej i najpiękniej jest tu o poranku. Turyści jeszcze śpią, a ptaki już śpiewają...
Wiosenne trele w takich okolicznościach przyrody, to przeżycie samo w sobie
Lessowe zbocza i wystające korzenie drzew to cała uroda wąwozów Wyżyny Sandomierskiej. Podobnej urody twory spotkamy również w okolicach pięknego Kazimierza nad Wisłą
Zdjęcia powyżej - wąwóz wiosenny, poniżej i w rok później - w pełni lata...
Latem nie sposób ominąć turystów. Po południu robi się tu wręcz gwarno. Nic dziwnego, skoro letnie upały potrafią doskwierać, a tu, w wąwozie jest cień i temperatura niższa o 10 stopni...
Spacer wąwozem to punkt obowiązkowy w programie zwiedzania miasta
Wąwóz jest piękny. Zapewne o każdej porze roku, choć ja miałem okazję spacerować w nim wiosną i w pełni lata. Polecam go każdemu odwiedzającemu to piękne, starożytne miasto.
Miałem to szczęście, że w wąwozie byłem sam zupełnie. Wiem, że w sezonie gęsto tu od turystów. Teraz jednak mogłem spokojnie przyjrzeć się jego urodzie, lessowym zboczom i bujnej przyrodzie. Wciąż jednak moje myśli krążyły wokół królowej. Nie przypadkiem nadano jej imię temu miejscu - o czym myślała przechodząc tędy. W których miejscach zatrzymywała się i co przyciągało jej uwagę. Ciekawe, po tylu wiekach jej duch musi tu bywać, skoro tak mocno daje się odczuć jej tu obecność ...
W tym samym czasie co opisano powyżej, wzniesiono duży halowy kościół św. Piotra. Ciekawostką jest, że wszystkie świątynie gotyckie na terenie miasta lokacyjnego rozmieszczono w niewielkiej odległości od murów miejskich, a jednocześnie każda z nich stała przy jednej z czterech głównych ulic miasta. Ponadto wszystkie kościoły były wówczas orientowane, co sprawiło, że jednakowy kierunek wszystkich potężnych dachów przykrywających świątynie, nadawał specyficzny charakter sylwecie średniowiecznego Sandomierza. Poza murami miejskimi, na przedmieściu Opatowskim stał jeszcze jeden kościół drewniany św. Wojciecha, należący do benedyktynów. Nadal drewniana była zabudowa świecka miasta, co w niczym nie wyróżniało grodu spośród innych miast polskich.
Mocno nasłonecznione południowe stoki wzgórz nadawały się doskonale do uprawy winorośli. Toteż produkcja miejscowego wina jest, obok rolnictwa, poważnym źródłem dochodu miasta. Osobnym źródłem dochodów stał się też port na Wiśle. Zaopatrywał on w towary targi miejskie , nie tylko rybne. Ale znaczenie i rozwój portu nastąpił w późniejszych czasach i związany był a handlem zbożem. Rosnącemu w potęgę miastu przybywa mieszkańców, wokół Rynku powstają pierwsze murowane kamienice mieszczańskie. W XV wieku na zaproszenie króla Władysława Jagiełły przybywają do miasta rzemieślnicy i artyści z Rusi. Ci pierwsi przeprowadzają prace restauracyjne w kościele św. Jakuba, a drudzy około 1426 roku malują (raczej piszą, albowiem ikon się nie maluje, a pisze), wspaniałe polichromie w prezbiterium katedry. Monumentalna kompozycja przedstawiająca "Zaśnięcie NMP" staje się dziełem artystycznym najwyższej klasy. Nieznani nam z imion artyści pokryli ikonami pola ścian wszystkich przęseł prezbiterium, łącząc doskonale w jedną całość zachodni styl gotycki ze wschodnim stylem cerkiewnym. Tym samym katedra sandomierska wzniosła się ponad wszelkie podziały...
Malowidła sandomierskie, wraz z trzema innymi jeszcze zachowanymi w gotyckich wnętrzach świątyń obrządku rzymsko-katolickiego zespołami bizantyńskich fresków, stanowią fenomen na skalę europejską o wielorodnych aspektach znaczeniowych: historycznym, artystycznym, naukowym i ekumenicznym. Należą do dziedzictwa kultury jako wymowne świadectwo wielonarodowej i tolerancyjnej monarchii Jagiellonów.
Również królewskim darem dla kolegiaty sandomierskiej jest pacyfikał gotycki (relikwiarz w kształcie krzyża). Jego historia jest bardzo ciekawa. Relikwiarz zawierający szczątek drzewa Krzyża Świętego wykonano pierwotnie dla kościoła św. Katarzyny w Brodnicy. Relikwię podarował kościołowi w Brodnicy (1285 r) jego fundator i ówczesny proboszcz Mikołaj z Sandomierza. Darowizna została potwierdzona przez wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego Ludolfa Konig von Vattzau (1342-1345). Relikwiarz był później noszony na piersiach kolejnych wielkich mistrzów zakony podczas ich grabieżczych wypraw wojennych. Do czasu. Po bitwie pod Grunwaldem zdjęto relikwię z piersi Ulryka von Jungingena i przekazano królowi Władysławowi Jagielle, który ofiarował go kolegiacie sandomierskiej.
W połowie XV wieku kanonik Jan Długosz buduje dla kolegium księży misjonarzy budynek mieszkalny, nazwany później imieniem kronikarza. Jest to interesujący przykład wolnostojącego budynku mieszkalnego. Nad południowym portalem, od strony kolegiaty zachowała się do dziś ozdobna tablica erekcyjna, z herbem fundatora i datą 1476. Wysoki poziom artystyczny architektury gotyckiej w Sandomierzu był jednym z przejawów rozwoju kulturalnego miasta. Toteż na przełomie XIII i XIV wieku istniał w mieście jeden z najwybitniejszych ośrodków kulturalnych w kraju. Ówczesnych mieszczan sandomierskich spotyka się na wysokich stanowiskach i urzędach, wymagających dużego wykształcenia. A w samym mieście odnajdziemy pośród ówczesnych mieszkańców Niemców, Żydów, Włochów, Rusinów i Ormian. Wielu sandomierzan studiuje na Akademii Krakowskiej. Okres rozwoju miasta gotyckiego, to również czasy ukształtowania się i rozwoju stanu mieszczańskiego w Polsce.
Renesans.
Architektura tego okresu dociera do Polski z budowniczymi włoskimi na początku XVI wieku. Jedno z najwcześniejszych dzieł renesansowej architektury powstało w Sandomierzu z polecenia króla Zygmunta Starego. Była to przebudowa zamku. Zachowano wówczas prostokątny zarys gotyckiej warowni, natomiast dobudowano doń dwa skrzydła boczne. Nowo powstały dziedziniec otoczono krużgankami arkadowymi. Krużganek ten zachował się do końca XVIII w. Natomiast w mieszczańskiej architekturze renesans pojawia się znacznie później. W ciągu XVI wieku miasto nadal się rozwija, wzrasta liczba ludności, powstają nowe domy. Wzrastający w zachodniej Europie popyt na polskie zboże stymuluje rozwój okolicznej gospodarki folwarcznej oraz produkcji rolnej przeznaczonej na eksport. Rozwija się skup i magazynowanie zbóż nad spławnymi rzekami. Szczególnie dotyczy to Sandomierza, Kazimierza Dolnego i Warszawy. Wzrasta tym samym zamożność mieszczan sandomierskich - kupców zbożowych, właścicieli spichrzów i transportu rzecznego. Aby bezpiecznie przechowywać zboże w okresie zimowym zbudowano w Sandomierzu, wzdłuż Wisły liczne spichrze. Były to kilkupiętrowe budynki murowane lub drewniane, swoimi sylwetkami nadające miastu specyficzny wygląd zwłaszcza do strony rzeki. Ówczesny port przeładunkowy znajdował się na staromiejskim wybrzeżu Wisły - obok Przedmieścia krakowskiego. Ale Sandomierz bogacił się nie tylko na handlu zbożem. Drugim źródłem dochodów miasta były liczne produkty leśne, pochodzące z pobliskiej Puszczy Sandomierskiej, a głównie, drewno i dyle, smoła, węgiel drzewny i popiół.
W okresie Odrodzenia rozwija się w mieście środowisko kulturalne. Mieszkają tu lekarze, doktorzy filozofii i medycyny, tłumacze tekstów łacińskich i greckich. Tu tworzy najwybitniejszy polski kompozytor epoki Mikołaj Gomułka. Domy mieszczańskie zwłaszcza położone w centrum miasta są już murowane. Zachodnia pierzeja dominująca nad opadającym w stronę Wisły rynkiem miała największe walory sytuacyjne. Tu powstają rezydencje miejskie możnowładców, w tym kamienica Oleśnickich. Nowy styl przybyły z Włoch zyskuje zyskuje co raz częściej nasz, lokalny wymiar. Ówczesny rynek obiegały wokół murowane kamienice z podcieniami (do dziś nielicznie zachowane). Świadczą o tym dostępne do dziś murowane piwnice, wysunięte po za obecną linię zabudowy.
Romański kościół św. Jakuba. Ceglana budowla oszczędna w formie i bogata w treści. Najstarszy kościół i zabytek miasta.
Wstąpiłem tam z wieczora, po majowym nabożeństwie. Byłem sam. Puste kościoły robią na mnie zupełnie inne wrażenie - wówczas wszystko wokół staje się "sacrum", a tylko ja jestem "profanum". Spoglądam na te 800 lat historii miejsca, miasta i Polski. Nie da się tego opisać. Trzeba tu być ...
https://paskonikstronik.blogspot.com/2016/12/sandomierz-koscio-sw-jakuba-i-klasztor.html ;
i zachęcam do jej przeczytania.
Trochę historii cd. Z okresu rozbudowy renesansowej miasta pochodzą podziemia, piwnice, komory magazynowe i składy, które powstały równolegle z kamieniczkami kupców i mieszczan. Renesansowy wystrój otrzymały również niektóre budynki usytuowane poza rynkiem. W centralny punkcie miasta stoi ratusz. On również otrzymał nowe oblicze - zapewne w drugiej połowie XVI wieku rozbudowano go w kierunku północnym. Został on zwieńczony attyką o wysokości nieco większej niż 1/3 wysokości całego budynku. Koronkowe i dekoracyjne zwieńczenie attyki wykonano z profilowanych cegieł. Sterczyny wspierają się na rzeźbionych, kamiennych maszkaronach. Cały ratusz, jako dzieło, jest harmonijny i proporcjonalny. W elewacji północnej zachował się dansker - jeden z nielicznych w Polsce, a wyjątkowy poza państwem krzyżackim. Przebudowa renesansowa objęła również fortyfikacje miejskie, czego śladem do dziś zachowanym jest attyka bramy Opatowskiej.
Największa inwestycja budowlana w Sandomierzu w pierwszej połowie XVII wieku wiąże się ze sprowadzeniem do miasta jezuitów. Wojewoda poznański Hieronim Gostomski zostawszy starostą sandomierskim rozpoczął starania o założenie w mieście klasztoru i kolegium jezuitów. Przybyli oni do miasta w 1603 roku, a w 1605 położono kamień węgielny pod gmach kolegium. Prace ukończono w 1615 roku. Od strony Wisły budynek posiadał dwie kondygnacje wysokich piwnic, parter i dwa piętra zwieńczone attyką. Pomiędzy skrzydłami klasztoru pozostał gotycki kościół św. Piotra. W roku 1630 jezuici przystąpili do barokowej przebudowy kościoła.
Dom Jana Długosza - Muzeum Diecezjalne Sandomierza
Na mapie zabytków miasta zajmuje miejsce szczególne - już to ze względu na świetnie zachowaną gotycką budowlę niekościelną, już to przez wzgląd na bogaty zbiór dzieł sztuki, wart bliższego poznania. Nazwa "Dom Jana Długosza" jest nieco myląca, albowiem nasz słynny dziejopis był jedynie fundatorem - nie mieszkał tu jednak nigdy. Jako kanonik sandomierski wybudował Długosz dom ten dla potrzeb wikariuszy, opiekujących się tutejszą katedrą.
Rad jestem, że znalazłem czas na zwiedzenie muzeum - robi duże wrażenie. Nie tylko same zbiory ale i ciekawy budynek mieszkalny z XV wieku. Grzecznie poprosiłem i pozwolono mi wykonać zdjęcia! Obawiałem się, że nie będzie to możliwe.
Dom muzealny jest dwukondygnacyjną, ceglaną budowlą z wysokimi szczytami na zewnątrz i nakryty dwuspadowym dachem. Nad południowym wejściem znajduje się kamienna tablica erekcyjna z herbem Wieniawa, napisem i datą 1476. Układ wnętrz z obszerną sienią pośrodku i belkowanymi stropami został częściowo zmieniony dla potrzeb muzealnych. Dom remontowano w 1685 roku, a restaurowano w XIX i XX w. Muzeum Diecezjalne powstało w 1902 r. z inicjatywy ks. Józefa Rokosznego (1870-1931), kanonika kapituły katedralnej, który urzeczywistnił myśl otaczania opieką zabytków, propagowaną wśród księży sandomierskiego seminarium duchownego. W 1906 r. zbiory z kapitularza zostały przeniesione do nowej siedziby w Seminarium Duchownym. W 1934 roku zostało podjęte dzieło remontu późnogotyckiego Domu Długosza, z zamiarem pomieszczenia w jego wnętrzu zbiorów Muzeum Diecezjalnego. Kierownictwo nad pracami powierzono krakowskiemu architektowi Franciszkowi Mączyńskiemu (1874-1947). Oficjalne otwarcie Muzeum Diecezjalnego w wyremontowanym i adaptowanym do potrzeb muzealnych Domu Długosza nastąpiło w 1937 roku. Ciekawostką jest, że ten z zewnątrz oglądany budynek, nie wygląda na tak obszerny w środku. Jednak zwiedzanie zbiorów zajmuje co najmniej jedną godzinę, a wnętrza sprawiają wrażenie znacznie obszerniejszych...
Ze szczególnym upodobaniem oglądam w muzeach gotyckie madonny. Zawsze pięknie i starannie wymodelowane w lipowym na ogół drewnie. Jedne polichromowane i pozłacane, inne w surowym, naturalnym kolorze drewna. Zazwyczaj pod terminem "Pięknej Madonny" rozumiemy drewnianą figurę Marii z dzieciątkiem Jezus. Ale czasem są to też figury innych kobiet - świętych Kościoła. W Domu Długosza zgromadzono ich całkiem sporo. Cieszą oko i zachwycają urodą:
Podziemia pod miastem.
Sandomierskie podziemia to pozostałości po rozbudowanym systemie piwnic i komór oraz łączących je tuneli, powstałych pod kamienicami, a drążonych począwszy od XIV do XVI wieku. Średniowieczne miasto posiadało bezwzględne prawo składu, dzięki któremu lokalni kupcy zmonopolizowali na rozległym obszarze pośrednictwo w handlu. Jak wiemy przez Sandomierz przebiegały ważne szlaki kupieckie prowadzące na Ruś i na Węgry oraz zbożowy szlak wodny z Krakowa do Gdańska. Istniały więc tu sprzyjające warunki i bogacące się mieszczaństwo składało liczne towary i produkty w drążonych pod miastem piwnicach. Magazyny wykuwano w warstwach miękkiego lessu pod kamienicami miejskimi, placami, a nawet całymi ulicami albowiem miasto leży na lessach. Wewnątrz zabezpieczano je obudową ceglaną i kamienną. Najgłębiej wydrążone pomieszczenia sięgały 15 metrów w głąb ziemi. W ten sposób powstał pod Sandomierzem cały labirynt składów i tuneli, które z czasem przeszły do legendy. Stanowiły one także doskonały system obronny miasta.
Sandomierska trasa została udostępniona zwiedzającym w 1977 roku. Trasa składa się z 34 połączonych ze sobą pomieszczeń, położonych na głębokości od 4 do 12 metrów pod powierzchnią. Składają się na nią pochodzące z XIV i XV wiek kupieckie piwnice i składy; w części udało się zachować pierwotne obmurowania. Długość trasy liczy 470 metrów i biegnie pod budynkami przy ul. Opatowskiej 1 i 2, Rynku od 5 do 10 oraz ulicami: Oleśnickich, Opatowską, Bartolona oraz Rynkiem. W części sal znajdują się ekspozycje związane z historią Sandomierza, życiem codziennym jego mieszkańców oraz tutejszym rzemiosłem. Podczas zwiedzania przywoływane są liczne legendy związane z miastem, w tym najsłynniejsza o Halinie Krępiance i ocaleniu grodu przed Tatarami w XIII wieku.
Kościół Nawrócenia Św. Pawła.
Przechodzę obok świątyni kilka razy dziennie, to zdążając do Starego Miasta, to do malowniczego Wąwozu Królowej Jadwigi. Moją uwagę przyciąga sylwetka kościoła i ceglany korpus prezbiterium. Jest ładnie oświetlony wieczorem i jeszcze bardziej tajemniczy... To niewielka, parafialna świątynia. Zasługuje jednak na uwagę i zwiedzenie - w miarę możności, bo kościół jest zwykle zamknięty i otwierany tylko na okres mszy św. Można jednak poprosić o otwarcie kościoła w celu zwiedzenia - należy to uczynić na pobliskiej plebanii. Mnie udało się wejść po niedzielnej mszy św. Położony jest na niewielkim wzniesieniu, zwanym Wzgórzem Świętopawelskim, opodal wylotu Wąwozu Królowej Jadwigi. Jego historia jest bardzo bogata. Ufundowany był pierwotnie jako drewniany przez bpa Iwona Odrowąża około 1226 roku, w związku z przeniesieniem parafii z kościoła św. Jakuba, przekazanego dominikanom.
Trochę historii cd. Przechodzę obok świątyni kilka razy dziennie, to zdążając do Starego Miasta, to do malowniczego Wąwozu Królowej Jadwigi. Moją uwagę przyciąga sylwetka kościoła i ceglany korpus prezbiterium. Jest ładnie oświetlony wieczorem i jeszcze bardziej tajemniczy... To niewielka, parafialna świątynia. Zasługuje jednak na uwagę i zwiedzenie - w miarę możności, bo kościół jest zwykle zamknięty i otwierany tylko na okres mszy św. Można jednak poprosić o otwarcie kościoła w celu zwiedzenia - należy to uczynić na pobliskiej plebanii. Mnie udało się wejść po niedzielnej mszy św. Położony jest na niewielkim wzniesieniu, zwanym Wzgórzem Świętopawelskim, opodal wylotu Wąwozu Królowej Jadwigi. Jego historia jest bardzo bogata. Ufundowany był pierwotnie jako drewniany przez bpa Iwona Odrowąża około 1226 roku, w związku z przeniesieniem parafii z kościoła św. Jakuba, przekazanego dominikanom.
Widok spod empory muzycznej na nawę i prezbiterium. Uwagę zwraca bogate, jednolite stylowo wyposażenie kościoła. Prezbiterium zamyka pięcioboczna apsyda, sklepienie nawy zamknięto stropem kolebkowym
Na belce pod łukiem tęczowym figuralna Grupa Ukrzyżowania
Na ścianie oddzielającej prezbiterium od nawy malowidło "Adam i Ewa w Raju"
Na ścianie południowej nawy, obok ambony fresk ukazujący św. Pawła czyniącego cuda
Obecny kościół gotycki powstał po 1426, a przed 1434 rokiem staraniem wybitnego prawnika, kanonika i oficjała sandomierskiego, a zarazem plebana świętopawelskiego ks. Grzegorza - o czym informuje sam Jan Długosz. Został powiększony i przebudowany wkrótce po pożarze w końcu 1637 roku osobistym staraniem oficjała i lustratora dóbr kolegiackich, ówczesnego plebana ks. Szymona Dzierżęgi. Wówczas to wydłużono nawę i wstawiono nowe ołtarze. Po raz kolejny gruntownie odnowił kościół ks. Jakub Orzechowski. W związku z tym zbudował i uposażył kaplicę św. Barbary, a jego następca, ks. Marcin Jasiński opasał kościół murem oraz wystawił w 1745 roku dzwonnicę. Za proboszcza Józefa Lisikiewicza, kanonika sandomierskiego, w trakcie działań wojennych kampanii w czerwcu 1809 roku i ponownie skutkiem działań wojennych w 1914 roku kościół znacznie ucierpiał a kilka kul i kartaczy pozostawionych w murach kościoła są pamiątką krwawych walk z nieprzyjacielem (zdjęcia poniżej).
Niżej i wyżej dobrze widoczne pociski i kule armatnie tkwiące w ścianach kościoła
Barokowa ambona ozdobiona rzeźbami Chrystusa i aniołów na Baldachimie oraz ewangelistami w koszu mównicy
Barokowy ołtarz główny to wysokiej klasy artystycznej dzieło. Zdobią go cztery obrazy olejne oraz pozłacane figury apostołów Piotra i Pawła. Obraz centralny ołtarza widoczny na zdjęciu poniżej. Z lewej i prawej strony płótna Karola de Prevot "Cud ze żmiją na Malcie" i "Uzdrowienie chorego mężczyzny"
Nawrócenie Szawła - obraz w ołtarzu głównym jest dziełem Karola de Prevot
Malowidło zajmujące północną ścianę prezbiterium
Na sklepieniu nawy, przed łukiem tęczowym znajdziemy symboliczne przedstawienie czterech ewangelistów. Ich atrybuty umieszczono w okrągłych plafonach
W tym samym czasie co opisano powyżej, wzniesiono duży halowy kościół św. Piotra. Ciekawostką jest, że wszystkie świątynie gotyckie na terenie miasta lokacyjnego rozmieszczono w niewielkiej odległości od murów miejskich, a jednocześnie każda z nich stała przy jednej z czterech głównych ulic miasta. Ponadto wszystkie kościoły były wówczas orientowane, co sprawiło, że jednakowy kierunek wszystkich potężnych dachów przykrywających świątynie, nadawał specyficzny charakter sylwecie średniowiecznego Sandomierza. Poza murami miejskimi, na przedmieściu Opatowskim stał jeszcze jeden kościół drewniany św. Wojciecha, należący do benedyktynów. Nadal drewniana była zabudowa świecka miasta, co w niczym nie wyróżniało grodu spośród innych miast polskich.
Mocno nasłonecznione południowe stoki wzgórz nadawały się doskonale do uprawy winorośli. Toteż produkcja miejscowego wina jest, obok rolnictwa, poważnym źródłem dochodu miasta. Osobnym źródłem dochodów stał się też port na Wiśle. Zaopatrywał on w towary targi miejskie , nie tylko rybne. Ale znaczenie i rozwój portu nastąpił w późniejszych czasach i związany był a handlem zbożem. Rosnącemu w potęgę miastu przybywa mieszkańców, wokół Rynku powstają pierwsze murowane kamienice mieszczańskie. W XV wieku na zaproszenie króla Władysława Jagiełły przybywają do miasta rzemieślnicy i artyści z Rusi. Ci pierwsi przeprowadzają prace restauracyjne w kościele św. Jakuba, a drudzy około 1426 roku malują (raczej piszą, albowiem ikon się nie maluje, a pisze), wspaniałe polichromie w prezbiterium katedry. Monumentalna kompozycja przedstawiająca "Zaśnięcie NMP" staje się dziełem artystycznym najwyższej klasy. Nieznani nam z imion artyści pokryli ikonami pola ścian wszystkich przęseł prezbiterium, łącząc doskonale w jedną całość zachodni styl gotycki ze wschodnim stylem cerkiewnym. Tym samym katedra sandomierska wzniosła się ponad wszelkie podziały...
Malowidła sandomierskie, wraz z trzema innymi jeszcze zachowanymi w gotyckich wnętrzach świątyń obrządku rzymsko-katolickiego zespołami bizantyńskich fresków, stanowią fenomen na skalę europejską o wielorodnych aspektach znaczeniowych: historycznym, artystycznym, naukowym i ekumenicznym. Należą do dziedzictwa kultury jako wymowne świadectwo wielonarodowej i tolerancyjnej monarchii Jagiellonów.
Również królewskim darem dla kolegiaty sandomierskiej jest pacyfikał gotycki (relikwiarz w kształcie krzyża). Jego historia jest bardzo ciekawa. Relikwiarz zawierający szczątek drzewa Krzyża Świętego wykonano pierwotnie dla kościoła św. Katarzyny w Brodnicy. Relikwię podarował kościołowi w Brodnicy (1285 r) jego fundator i ówczesny proboszcz Mikołaj z Sandomierza. Darowizna została potwierdzona przez wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego Ludolfa Konig von Vattzau (1342-1345). Relikwiarz był później noszony na piersiach kolejnych wielkich mistrzów zakony podczas ich grabieżczych wypraw wojennych. Do czasu. Po bitwie pod Grunwaldem zdjęto relikwię z piersi Ulryka von Jungingena i przekazano królowi Władysławowi Jagielle, który ofiarował go kolegiacie sandomierskiej.
W połowie XV wieku kanonik Jan Długosz buduje dla kolegium księży misjonarzy budynek mieszkalny, nazwany później imieniem kronikarza. Jest to interesujący przykład wolnostojącego budynku mieszkalnego. Nad południowym portalem, od strony kolegiaty zachowała się do dziś ozdobna tablica erekcyjna, z herbem fundatora i datą 1476. Wysoki poziom artystyczny architektury gotyckiej w Sandomierzu był jednym z przejawów rozwoju kulturalnego miasta. Toteż na przełomie XIII i XIV wieku istniał w mieście jeden z najwybitniejszych ośrodków kulturalnych w kraju. Ówczesnych mieszczan sandomierskich spotyka się na wysokich stanowiskach i urzędach, wymagających dużego wykształcenia. A w samym mieście odnajdziemy pośród ówczesnych mieszkańców Niemców, Żydów, Włochów, Rusinów i Ormian. Wielu sandomierzan studiuje na Akademii Krakowskiej. Okres rozwoju miasta gotyckiego, to również czasy ukształtowania się i rozwoju stanu mieszczańskiego w Polsce.
Renesans.
Architektura tego okresu dociera do Polski z budowniczymi włoskimi na początku XVI wieku. Jedno z najwcześniejszych dzieł renesansowej architektury powstało w Sandomierzu z polecenia króla Zygmunta Starego. Była to przebudowa zamku. Zachowano wówczas prostokątny zarys gotyckiej warowni, natomiast dobudowano doń dwa skrzydła boczne. Nowo powstały dziedziniec otoczono krużgankami arkadowymi. Krużganek ten zachował się do końca XVIII w. Natomiast w mieszczańskiej architekturze renesans pojawia się znacznie później. W ciągu XVI wieku miasto nadal się rozwija, wzrasta liczba ludności, powstają nowe domy. Wzrastający w zachodniej Europie popyt na polskie zboże stymuluje rozwój okolicznej gospodarki folwarcznej oraz produkcji rolnej przeznaczonej na eksport. Rozwija się skup i magazynowanie zbóż nad spławnymi rzekami. Szczególnie dotyczy to Sandomierza, Kazimierza Dolnego i Warszawy. Wzrasta tym samym zamożność mieszczan sandomierskich - kupców zbożowych, właścicieli spichrzów i transportu rzecznego. Aby bezpiecznie przechowywać zboże w okresie zimowym zbudowano w Sandomierzu, wzdłuż Wisły liczne spichrze. Były to kilkupiętrowe budynki murowane lub drewniane, swoimi sylwetkami nadające miastu specyficzny wygląd zwłaszcza do strony rzeki. Ówczesny port przeładunkowy znajdował się na staromiejskim wybrzeżu Wisły - obok Przedmieścia krakowskiego. Ale Sandomierz bogacił się nie tylko na handlu zbożem. Drugim źródłem dochodów miasta były liczne produkty leśne, pochodzące z pobliskiej Puszczy Sandomierskiej, a głównie, drewno i dyle, smoła, węgiel drzewny i popiół.
W okresie Odrodzenia rozwija się w mieście środowisko kulturalne. Mieszkają tu lekarze, doktorzy filozofii i medycyny, tłumacze tekstów łacińskich i greckich. Tu tworzy najwybitniejszy polski kompozytor epoki Mikołaj Gomułka. Domy mieszczańskie zwłaszcza położone w centrum miasta są już murowane. Zachodnia pierzeja dominująca nad opadającym w stronę Wisły rynkiem miała największe walory sytuacyjne. Tu powstają rezydencje miejskie możnowładców, w tym kamienica Oleśnickich. Nowy styl przybyły z Włoch zyskuje zyskuje co raz częściej nasz, lokalny wymiar. Ówczesny rynek obiegały wokół murowane kamienice z podcieniami (do dziś nielicznie zachowane). Świadczą o tym dostępne do dziś murowane piwnice, wysunięte po za obecną linię zabudowy.
Romański kościół św. Jakuba. Ceglana budowla oszczędna w formie i bogata w treści. Najstarszy kościół i zabytek miasta.
Wstąpiłem tam z wieczora, po majowym nabożeństwie. Byłem sam. Puste kościoły robią na mnie zupełnie inne wrażenie - wówczas wszystko wokół staje się "sacrum", a tylko ja jestem "profanum". Spoglądam na te 800 lat historii miejsca, miasta i Polski. Nie da się tego opisać. Trzeba tu być ...
Klasztor i kościół widziane od strony zamku
Jedyne, zachowane do dziś, wschodnie skrzydło klasztoru
Zabudowania klasztorne od południa. Do skrzydła wschodniego przylega namiot osłaniający wykopaliska
Wschodnie skrzydło klasztorne i dawny dzedziniec
Trzeciego dnia wycieczki poświęcam temu miejscu całe popołudnie. Nic mi nie przeszkadza, nikt mnie nie goni. Przemierzam z aparatem w dłoni całe romańskie wnętrze. Spokój tego miejsca jest szczególny. W katedrze trzeba się postarać o taka chwilę, przeszukać niemal wszystkie zakamarki aby znaleźć właściwe miejsce z ciszą. Tu po prostu jest cicho i spokojnie cały czas, jakby ten stan był nieodłącznym elementem świątyni. Piękne miejsce na Ziemi. Moją uwagę przykuwa prastara płyta nagrobna wyeksponowana pod jednym z filarów. A właściwie ocalały fragment płyty z rytem miecza. Podobno to płyta upamiętniająca krzyżowca, któremu udało się powrócić żywemu z krucjaty do Ziemi Świętej. Kilku ich powróciło z księciem i tu znaleźli miejsce spoczynku. Wiadomym jest, że książę Henryk Sandomierski uczestniczył w II krucjacie, a wraz z nim Jaksa z Miechowa. Kawał historii. W Muzeum Architektury miasta Wrocławia przechowywany jest niezwykle cenny obiekt w postaci kamiennej płaskorzeźby - tzw. Tympanon Jaksy. Jeden z kilku zaledwie, romańskich tympanonów, zachowanych we Wrocławiu. Upamiętnia on fundatora jednego z kościołów Opactwa na Ołbinie - Jaksę z Miechowa, towarzysza Henryka Sandomierskiego, podczas wyprawy krzyżowej. Tutejsza płyta i podobne jej odkryte w Sandomierzu, pochodzą z tego samego okresu, kiedy moje miasto Wrocław było dla wszystkich w oczywisty sposób naszym miastem, polskim...
"Brama Niebios" czyli portal północny
Najdoskonalszy zespół zdobień ceramicznych stanowi elewacja północna kościoła, którą obiegają dwa plecionkowe fryzy o geometrycznych wątkach oraz wspaniały portal północny
U góry mocno rozglifione okienko w ścianie nawy północnej, a poniżej podobne w ścianie nawy południowej
Nawa główna z prezbiterium w tle. Doskonale widać różnice w wysokości arkad naw bocznych
W tylnej ścianie, nad chórem umieszczono witraże Adelajdy i trzech klarysek: św. Kingi – żony księcia krakowskiego i sandomierskiego Bolesława Wstydliwego, jego siostry Salomei i bł. Jolanty – żony Księcia Wielkopolskiego Bolesława Pobożnego, siostry Kingi
Świątynia liczy już sobie około osiemset lat i jest najstarszą, zachowaną budowlą sakralną w Sandomierzu. Stoi na południowo-wschodnim stoku wzgórza nazywanego Staromiejskim. Nie istnieją lub jeszcze nie odnaleziono dokumentów, zawierających datę erekcji pierwszego kościoła św. Jakuba, należy więc przypuszczać, że został on wzniesiony na długo przed rokiem 1191 (kiedy to parafialny dotąd kościół św. Jana wszedł w skład uposażenia kolegiaty NMP), prawdopodobnie między 1150 i 1175 rokiem. Być może fundatorem kościoła był książę Henryk Sandomierski, który potraktował te fundację jako wotum dziękczynne po powrocie z krucjaty do Ziemi Świętej, czyli pomiędzy rokiem 1155, a 1166, a być może - jak podaje Jan Długosz - księżna Adelajda (córka Kazimierza Sprawiedliwego) w 1200 roku ufundowała świątynię, a w 1211 została w niej pochowana. Kościół św. Jakuba zajmuje do dziś odrębne miejsce w szeregu naszych zabytków romańskich. Jest bowiem przykładem nowatorskiego budownictwa ceglanego w czasach, kiedy w całej okolicy powszechnie używano ciosów kamiennych do wznoszenia budowli monumentalnych. Wystarczy wspomnieć o niedalekiej romańskiej kolegiacie opatowskiej, czy romańskim kościele pod wezwaniem św. Floriana w Koprzywnicy i jeszcze kilku mniejszych. Na dobrą sprawę, powinno się zwiedzając Sandomierz, wpaść również do Koprzywnicy i do Opatowa. Wówczas w tym samym czasie obejrzy się trzy kościoły w romańskim stylu. Nie chodzi o to, że aż trzy - tego się nie zalicza. Myślę tu o natychmiast rzucającej się w oczy odmienności stylów i gatunków zastosowanych w każdym z tych kościołów ale spiętych jednak wspólnym mianownikiem romanizmu. Kościół Jakubowy jest ceglany, zbudowany według reguł dominikańskich, czyli oszczędny w wyrażaniu czegokolwiek za pomocą architektury i jej atrybutów. A obecne w nim ceglane i glazurowane ornamenty zdają się jedynie potwierdzać ową zasadę. Kolegiata opatowska to zupełnie coś innego. Wzniesiona głównie z kamiennych ciosów potężna jest i bogata. Jej ornamentyka zewnętrzna, mnogość ozdób i detali architektonicznych przyciąga wzrok juz z daleka, a szlachetnością proporcji wybija się na czołowe miejsce pośród naszych rodzimych zabytków z tej epoki. Jednak jej wnętrze nie jest już tak romańskie. Gładkie ściany i proste w formie kolumny i filary, pokrywa barokowy cykl malowideł, nadając wnętrzu kolegiaty dość specyficzny charakter. Cysterski kościół klasztorny św. Floriana w Koprzywnicy, to kolejny przykład "inności w ramach jedności". Jego zewnętrzna powłoka jest skromna i oszczędna w detalach i ozdobach - zupełnie przeciwstawnie kolegiacie opatowskiej. Łączy je tylko zastosowanie kamienia jako budulca. Za to wewnątrz ten kościół zaskakuje bogactwem detali, ozdób i ornamentów romańskich. Znajdziemy tu całe spektrum bogactwa stylistycznego, jakim obdarzył nas ten styl. A wszystko w doskonałych proporcjach powoduje, że zwiedzający wzdychają tu z zachwytu. Dlatego właśnie polecam każdemu miłośnikowi architektury i zabytków, zwiedzenie tych trzech wspaniałości w jednym czasie - na prawdę warto...
Kilka lat temu udostępniono w kościele kryptę grobową pod Kaplicą Męczenników. To szczególne miejsce. Pełni ono rolę zgodną z jej przeznaczeniem. Nie jest więc to piwnica dla turystów ale pomieszczenie wiecznego spoczynku zmarłych. Należy to uszanować podczas zwiedzania. Piszę o tym, bo byłem świadkiem latem 2019 jak do krypty wpadła rozwydrzona rodzinka w strojach plażowych i głośno komentowała, że to śmierdząca piwnica. Nawet nie bardzo wiem jakim językiem należałoby przemówić do tych ludzi, żeby zrozumieli. Czasem mam wrażenie, że nie językiem ale batem ...
Bardzo poruszył mnie też wątek tych kamiennych płyt z rytem miecza. To bardzo ciekawy temat i cenne, wręcz unikalne w skali kraju, zabytki. Płyta umieszczona w krypcie pochodzi z 1155 roku! Podobnie datowana jest płyta eksponowana w kościele pod zachodnim filarem. Jak pamiętamy druga krucjata krzyżowców odbyła się w latach 1147-49, a więc płyty mogą upamiętniać krzyżowców przybyłych tu z II krucjaty! Zapewne przywiózł ich ze sobą książę Henryk Sandomierski. Smaczku sprawie dodają podobne płyty na terenie Francji i Anglii, które tam upamiętniają Ubogich Rycerzy Chrystusa - u nas znanych pod nazwą templariuszy. Miejscowi dominikanie z tutejszego klasztoru uważają, że płyty nagrobne z rytem miecza mogą być dowodem wdzięczności dla księcia Henryka, za udział w II Wyprawie Krzyżowej. Piękny temat do rozważań historycznych. I nie trzeba tu myśleć dzisiejszymi kategoriami relacji chrześcijańsko - islamskich: tamten świat mierzył wszystko inną miarą ...
Niedawno udostępniono zwiedzającym romańską kryptę z XII wieku. To najstarsza część kościoła - XII wiek! - ileż to stuleci przetrwała ...
W krypcie umieszczono urnę z prochami dominikańskich mnichów, pomordowanych przez Tatarów w XII wieku, płytę grobową oraz najstarszy zabytek - pękniętą płytę z rytem miecza - jedna z kilku takich na Ziemi Sandomierskiej - pamiątka po krzyżowcach przybyłych tu z krucjat do Ziemi Świętej
Popękana ale prawie kompletna płyta z rytem miecza krzyżowca
Wyjście z krypty do kościoła
Prezbiterium, wschodnia ściana zamykająca od wewnątrz. W ścianie świetnie zachowana piscina i wnęka na naczynia liturgiczne
Świątynia liczy już sobie około osiemset lat i jest najstarszą, zachowaną budowlą sakralną w Sandomierzu. Stoi na południowo-wschodnim stoku wzgórza nazywanego Staromiejskim. Nie istnieją lub jeszcze nie odnaleziono dokumentów, zawierających datę erekcji pierwszego kościoła św. Jakuba, należy więc przypuszczać, że został on wzniesiony na długo przed rokiem 1191 (kiedy to parafialny dotąd kościół św. Jana wszedł w skład uposażenia kolegiaty NMP), prawdopodobnie między 1150 i 1175 rokiem. Być może fundatorem kościoła był książę Henryk Sandomierski, który potraktował te fundację jako wotum dziękczynne po powrocie z krucjaty do Ziemi Świętej, czyli pomiędzy rokiem 1155, a 1166, a być może - jak podaje Jan Długosz - księżna Adelajda (córka Kazimierza Sprawiedliwego) w 1200 roku ufundowała świątynię, a w 1211 została w niej pochowana. Kościół św. Jakuba zajmuje do dziś odrębne miejsce w szeregu naszych zabytków romańskich. Jest bowiem przykładem nowatorskiego budownictwa ceglanego w czasach, kiedy w całej okolicy powszechnie używano ciosów kamiennych do wznoszenia budowli monumentalnych. Wystarczy wspomnieć o niedalekiej romańskiej kolegiacie opatowskiej, czy romańskim kościele pod wezwaniem św. Floriana w Koprzywnicy i jeszcze kilku mniejszych. Na dobrą sprawę, powinno się zwiedzając Sandomierz, wpaść również do Koprzywnicy i do Opatowa. Wówczas w tym samym czasie obejrzy się trzy kościoły w romańskim stylu. Nie chodzi o to, że aż trzy - tego się nie zalicza. Myślę tu o natychmiast rzucającej się w oczy odmienności stylów i gatunków zastosowanych w każdym z tych kościołów ale spiętych jednak wspólnym mianownikiem romanizmu. Kościół Jakubowy jest ceglany, zbudowany według reguł dominikańskich, czyli oszczędny w wyrażaniu czegokolwiek za pomocą architektury i jej atrybutów. A obecne w nim ceglane i glazurowane ornamenty zdają się jedynie potwierdzać ową zasadę. Kolegiata opatowska to zupełnie coś innego. Wzniesiona głównie z kamiennych ciosów potężna jest i bogata. Jej ornamentyka zewnętrzna, mnogość ozdób i detali architektonicznych przyciąga wzrok juz z daleka, a szlachetnością proporcji wybija się na czołowe miejsce pośród naszych rodzimych zabytków z tej epoki. Jednak jej wnętrze nie jest już tak romańskie. Gładkie ściany i proste w formie kolumny i filary, pokrywa barokowy cykl malowideł, nadając wnętrzu kolegiaty dość specyficzny charakter. Cysterski kościół klasztorny św. Floriana w Koprzywnicy, to kolejny przykład "inności w ramach jedności". Jego zewnętrzna powłoka jest skromna i oszczędna w detalach i ozdobach - zupełnie przeciwstawnie kolegiacie opatowskiej. Łączy je tylko zastosowanie kamienia jako budulca. Za to wewnątrz ten kościół zaskakuje bogactwem detali, ozdób i ornamentów romańskich. Znajdziemy tu całe spektrum bogactwa stylistycznego, jakim obdarzył nas ten styl. A wszystko w doskonałych proporcjach powoduje, że zwiedzający wzdychają tu z zachwytu. Dlatego właśnie polecam każdemu miłośnikowi architektury i zabytków, zwiedzenie tych trzech wspaniałości w jednym czasie - na prawdę warto...
Wspaniały kamienno-ceglany portal romański ma już ostrołukowe sklepienie, zwiastujące nowy styl w architekturze średniowiecza. Elementy kamienne są tu jeszcze proste o surowych formach. Brak jakichkolwiek ozdób zarówno w bazach jak i archiwoltach kolumn świadczy o "czujności dominikanów" - w nie tak odległych kościołach w Opatowie, czy Koprzywnicy kamienne detale obrobiono znacznie bardziej kunsztownie...
Ileż tu prastarych pamiątek i detali. Powyżej fragment innego portalu w skrzydle klasztornym
Ileż tu prastarych pamiątek i detali. Powyżej fragment innego portalu w skrzydle klasztornym
Piękne, nastrojowe wnętrze klasztorne
Bogatą historię kościoła wraz z opisem wnętrza zamieściłem na swojej stronie:https://paskonikstronik.blogspot.com/2016/12/sandomierz-koscio-sw-jakuba-i-klasztor.html ;
i zachęcam do jej przeczytania.
Trochę historii cd. Z okresu rozbudowy renesansowej miasta pochodzą podziemia, piwnice, komory magazynowe i składy, które powstały równolegle z kamieniczkami kupców i mieszczan. Renesansowy wystrój otrzymały również niektóre budynki usytuowane poza rynkiem. W centralny punkcie miasta stoi ratusz. On również otrzymał nowe oblicze - zapewne w drugiej połowie XVI wieku rozbudowano go w kierunku północnym. Został on zwieńczony attyką o wysokości nieco większej niż 1/3 wysokości całego budynku. Koronkowe i dekoracyjne zwieńczenie attyki wykonano z profilowanych cegieł. Sterczyny wspierają się na rzeźbionych, kamiennych maszkaronach. Cały ratusz, jako dzieło, jest harmonijny i proporcjonalny. W elewacji północnej zachował się dansker - jeden z nielicznych w Polsce, a wyjątkowy poza państwem krzyżackim. Przebudowa renesansowa objęła również fortyfikacje miejskie, czego śladem do dziś zachowanym jest attyka bramy Opatowskiej.
Największa inwestycja budowlana w Sandomierzu w pierwszej połowie XVII wieku wiąże się ze sprowadzeniem do miasta jezuitów. Wojewoda poznański Hieronim Gostomski zostawszy starostą sandomierskim rozpoczął starania o założenie w mieście klasztoru i kolegium jezuitów. Przybyli oni do miasta w 1603 roku, a w 1605 położono kamień węgielny pod gmach kolegium. Prace ukończono w 1615 roku. Od strony Wisły budynek posiadał dwie kondygnacje wysokich piwnic, parter i dwa piętra zwieńczone attyką. Pomiędzy skrzydłami klasztoru pozostał gotycki kościół św. Piotra. W roku 1630 jezuici przystąpili do barokowej przebudowy kościoła.
Dom Jana Długosza - Muzeum Diecezjalne Sandomierza
Na mapie zabytków miasta zajmuje miejsce szczególne - już to ze względu na świetnie zachowaną gotycką budowlę niekościelną, już to przez wzgląd na bogaty zbiór dzieł sztuki, wart bliższego poznania. Nazwa "Dom Jana Długosza" jest nieco myląca, albowiem nasz słynny dziejopis był jedynie fundatorem - nie mieszkał tu jednak nigdy. Jako kanonik sandomierski wybudował Długosz dom ten dla potrzeb wikariuszy, opiekujących się tutejszą katedrą.
Rad jestem, że znalazłem czas na zwiedzenie muzeum - robi duże wrażenie. Nie tylko same zbiory ale i ciekawy budynek mieszkalny z XV wieku. Grzecznie poprosiłem i pozwolono mi wykonać zdjęcia! Obawiałem się, że nie będzie to możliwe.
Już sama bryła zewnętrzna zdobiona ostrołukowymi portalami i kamienną oprawą okien zwraca uwagę zwiedzających
Dom Długosza otacza piękny i zadbany ogród, bogaty w różne gatunki roślin i krzewów
Surowe ceglane ściany, krzyżowe sklepienia i kamienne posadzki - jesteśmy w domu gotyckim - rzadkość w naszym kraju...
Pokłon Trzech Króli - jedno z najbardziej ekscytujących dzieł w zbiorach malarskich muzeum. Pochodzi z lat 1511-1520. Pierwotnie stanowił najprawdopodobniej centralną część nastawy ołtarza Trzech Króli w sandomierskiej kolegiacie. W wieku XIX przeniesiono go do katedralnego kapitularza, a następnie do Domu Biskupiego, skąd w latach wojny ukradli go Niemcy i wywieźli z kraju. Powrócił do Sandomierza w 1946 roku i znalazł miejsce w zbiorach muzealnych Domu Długosza. Autor dzieła jest nieznany, przypisuje się je któremuś z warsztatów krakowskich, znających twórczość Kulmbacha. Dzieło poddano ostatnio gruntownej konserwacji, co przywróciło mu dawny blask
Pokaźny zbiór manuskryptów i starodruków to wielkiej wartości eksponaty. Wojny, najazdy i pożary sprawiły, że niewiele "nam pozostało" dzieł tego rodzaju... Na zdjęciu słynna Biblia Kolegiaty Sandomierskiej - dzieło skrybów małopolskich z lat 1333-1370. Na prawym marginesie tarcza herbowa z wizerunkiem Orła Białego - herb króla Kazimierza Wielkiego. manuskrypt robi wrażenie...
Cenny i intrygujący relikwiarz dyptykowy wykonany temperą na desce, pochodzenie Kraków, lata 1450. W obu skrzydłach przedstawienia figuralne w otoczeniu relikwii
Jeden z najcenniejszych i najpiękniejszych eksponatów - dzieło Łukasza Cranacha Starszego z 1518 roku "Matka Boża z Dzieciątkiem i Św. Katarzyną. Obraz ten pochodzi z kolekcji księdza Jana Wiśniewskiego. W zbiorach muzeum od 1936 roku. Niemcy ukradli obraz w 1940 roku i wywieźli do Berlina. Powrócił do Sandomierza w 1947 roku.
Na zdjęciu poniżej równie piękny i cenny obraz Łukasza Cranacha Starszego z Muzeum Archidiecezjalnego w moim rodzinnym Wrocławiu. To "Madonna pod jodłami".
Na zdjęciu poniżej równie piękny i cenny obraz Łukasza Cranacha Starszego z Muzeum Archidiecezjalnego w moim rodzinnym Wrocławiu. To "Madonna pod jodłami".
Św. Wawrzyniec i Św. Zygmunt. Obraz malowany na desce
Dom muzealny jest dwukondygnacyjną, ceglaną budowlą z wysokimi szczytami na zewnątrz i nakryty dwuspadowym dachem. Nad południowym wejściem znajduje się kamienna tablica erekcyjna z herbem Wieniawa, napisem i datą 1476. Układ wnętrz z obszerną sienią pośrodku i belkowanymi stropami został częściowo zmieniony dla potrzeb muzealnych. Dom remontowano w 1685 roku, a restaurowano w XIX i XX w. Muzeum Diecezjalne powstało w 1902 r. z inicjatywy ks. Józefa Rokosznego (1870-1931), kanonika kapituły katedralnej, który urzeczywistnił myśl otaczania opieką zabytków, propagowaną wśród księży sandomierskiego seminarium duchownego. W 1906 r. zbiory z kapitularza zostały przeniesione do nowej siedziby w Seminarium Duchownym. W 1934 roku zostało podjęte dzieło remontu późnogotyckiego Domu Długosza, z zamiarem pomieszczenia w jego wnętrzu zbiorów Muzeum Diecezjalnego. Kierownictwo nad pracami powierzono krakowskiemu architektowi Franciszkowi Mączyńskiemu (1874-1947). Oficjalne otwarcie Muzeum Diecezjalnego w wyremontowanym i adaptowanym do potrzeb muzealnych Domu Długosza nastąpiło w 1937 roku. Ciekawostką jest, że ten z zewnątrz oglądany budynek, nie wygląda na tak obszerny w środku. Jednak zwiedzanie zbiorów zajmuje co najmniej jedną godzinę, a wnętrza sprawiają wrażenie znacznie obszerniejszych...
Wnętrza budynku oddzielają do siebie ostrołukowe, gotyckie portale
A oto i białe, skórkowe rękawiczki Królowej Jadwigi - Króla Polski. Jadwiga podarowała je mieszkańcom wsi Świątniki pod Sandomierzem, z wdzięczności za pomoc w wyciągnięciu sań, które ugrzęzły w zaspie w wąwozie, nazwanym później Jej imieniem. Rękawiczki wykonano z delikatnej koźlęcej skóry. Podobno są tak cienkie, że można je zmieścić w łupinkach od orzechów...
Wysokiej klasy dzieło malowane temperą na desce to "Trzy Święte: Marta, Agnieszka i Klara" . Obraz powstał w Małopolsce około lat 1430-1440. Jest to najstarsze w sztuce polskiej przedstawienie "Santa Conversatione" - Świętej Rozmowy
Jeden z ciekawszych eksponatów to śliczny ołtarzyk wykonany w kości bydlęcej, oprawionej w drewno złocone. Pochodzi z Wenecji, z XV wieku.
Rzeźbione w kości sceny figuralne, ze sceną Ukrzyżowania po środku
Całe wnętrze muzeum wypełnione jest eksponatami. Jest ich tyle, że miejscami robi się ciasno.
Interesująca jest też niewielka kolekcja malarstwa trumiennego. W czasach Rzeczpospolitej Szlacheckiej na naszych ziemiach rozwinęło się - unikatowe na skalę światową - zjawisko portretu trumiennego
Różne były też techniki wykonywania owych portretów. Najczęściej malowano je na blasze przyciętej na kształt krótszego boku trumny.
Cenna i przepiękna rzeźba romańska to tzw "madonna z Goźlic. Dzieło pochodzi z malutkiego kościółka romańskiego w Goźlicach koło Koprzywnicy. Jest to szczególny zabytek sztuki romańskiej w Polsce. Madonna trzyma figurę Jezusa w pozie tronującej. Na jej głowie widnieje diadem, a szatę zdobi delikatny ornament. Historycy dopatrują się tu szkoły francuskiej, szczególnie, że w pobliskiej Koprzywnicy klasztor i kościół budowali cystersi przybyli z Burgundii
Ze szczególnym upodobaniem oglądam w muzeach gotyckie madonny. Zawsze pięknie i starannie wymodelowane w lipowym na ogół drewnie. Jedne polichromowane i pozłacane, inne w surowym, naturalnym kolorze drewna. Zazwyczaj pod terminem "Pięknej Madonny" rozumiemy drewnianą figurę Marii z dzieciątkiem Jezus. Ale czasem są to też figury innych kobiet - świętych Kościoła. W Domu Długosza zgromadzono ich całkiem sporo. Cieszą oko i zachwycają urodą:
Święta Katarzyna Aleksandryjska i Święta Anna Samotrzeć
Matka Boska z Dzieciątkiem
Sandomierskie podziemia to pozostałości po rozbudowanym systemie piwnic i komór oraz łączących je tuneli, powstałych pod kamienicami, a drążonych począwszy od XIV do XVI wieku. Średniowieczne miasto posiadało bezwzględne prawo składu, dzięki któremu lokalni kupcy zmonopolizowali na rozległym obszarze pośrednictwo w handlu. Jak wiemy przez Sandomierz przebiegały ważne szlaki kupieckie prowadzące na Ruś i na Węgry oraz zbożowy szlak wodny z Krakowa do Gdańska. Istniały więc tu sprzyjające warunki i bogacące się mieszczaństwo składało liczne towary i produkty w drążonych pod miastem piwnicach. Magazyny wykuwano w warstwach miękkiego lessu pod kamienicami miejskimi, placami, a nawet całymi ulicami albowiem miasto leży na lessach. Wewnątrz zabezpieczano je obudową ceglaną i kamienną. Najgłębiej wydrążone pomieszczenia sięgały 15 metrów w głąb ziemi. W ten sposób powstał pod Sandomierzem cały labirynt składów i tuneli, które z czasem przeszły do legendy. Stanowiły one także doskonały system obronny miasta.
Sandomierska trasa została udostępniona zwiedzającym w 1977 roku. Trasa składa się z 34 połączonych ze sobą pomieszczeń, położonych na głębokości od 4 do 12 metrów pod powierzchnią. Składają się na nią pochodzące z XIV i XV wiek kupieckie piwnice i składy; w części udało się zachować pierwotne obmurowania. Długość trasy liczy 470 metrów i biegnie pod budynkami przy ul. Opatowskiej 1 i 2, Rynku od 5 do 10 oraz ulicami: Oleśnickich, Opatowską, Bartolona oraz Rynkiem. W części sal znajdują się ekspozycje związane z historią Sandomierza, życiem codziennym jego mieszkańców oraz tutejszym rzemiosłem. Podczas zwiedzania przywoływane są liczne legendy związane z miastem, w tym najsłynniejsza o Halinie Krępiance i ocaleniu grodu przed Tatarami w XIII wieku.
Chodniki pod miastem są solidnie obmurowane i doskonale oświetlone
Latem wędrówka tymi kazamatami przynosi wytchnienie od upału
A jeśli komuś mało tych podziemnych wędrówek i chciałby jeszcze, to polecam równie piękne i ciekawe podziemia pod Opatowem - zapewniam, że warto
Zabytki w Sandomierzu można znaleźć wszędzie, nawet na kawiarnianym stoliczku ...
Stare Miasto nocą
W letnie, gorące wieczory dobrze jest pospacerować po sandomierskiej starówce. Lampy uliczne i dyskretnie rozmieszczone reflektory nadają niepowtarzalny ton starym kamieniczkom, uliczkom i zakamarkom. Pokazują też detale i elementy architektury ukryte, bądź zagubione w świetle słonecznym. Wieczorami jest też chłodniej, upał już tak nie dokucza. Można przysiąść na ławeczce lub w kawiarnianym ogródku i podziwiać uroki miasta. Zachęcam. Warto:
Kościół św. Pawła Apostoła i drzewa w nocnej poświacie
Rynek to prawdziwy klejnot, a nocą jest pełen tajemnic...
Upalny letni wieczór na sandomierskim Rynku - jeden w dużych walorów turystycznych miasta
W Rynku nie jest tak tłoczno jak za dnia ale jest za to miła atmosfera i przytulne kawiarenki
Ratusz w blasku świateł ukazuje swoje "nocne oblicze" - ciekawą fakturę ceglanych murów
Ulica Opatowska to deptak całodobowy
Trzeba przyznać, że spaceruje się tu z wielką przyjemnością
Sam linoskoczek prezentuje się efektownie i fotogenicznie
Brama Opatowska nie ma szczególnej iluminacji - a szkoda. Nie wiem, czy to tylko przepalone żarówki czekają na wymianę, czy miasto oszczędza na oświetleniu w pełni sezonu turystycznego ...
Droga Czytelniczko, drogi Czytelniku - czy znaleźliście tu coś interesującego Was? Może zaciekawiły Ciebie zdjęcia lub opisy?
Jeśli tak, to może zechcesz - proszę - zostawić swój ślad i naciśniesz plusik albo skrobniesz słów kilka w komentarzach - będzie mi bardzo miło ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz