19 lipca 2017

KŁODZKO FORT NA OWCZEJ GÓRZE

KŁODZKO  -  MAŁA  TWIERDZA  ALBO  FORT  NA  OWCZEJ  GÓRZE


   Miasto Kłodzko posiada długą i bogatą historię. Podobnie jego fortyfikacje. Zazwyczaj turystów i miłośników historii interesuje twierdza duża - ta górująca od wieków nad miastem i stanowiąca dominujący element w jego sylwetce. Jednak miasto posiada dwie twierdze leżące po obu stronach Nysy Kłodzkiej. Ta druga, mniejsza nazywa się fortem na Owczej Górze lub małą twierdzą. Jest ona w nierozerwalny sposób związana z systemem obronnym miasta i jego historią. Po zajęciu Śląska przez Prusy król Fryderyk II nakazał systematyczne umacnianie ustalonych na nowo granic, poprzez wznoszenie twierdz i fortów na linii biegnącej od Świnoujścia i Szczecina na północy przez Kostrzyn, Głogów, Wrocław, Brzeg, Świdnicę, Srebrną Górę, Kłodzko aż po Nysę i Kędzierzyn na południu. 
W 1743 roku nowe projekty warowni dla miasta Kłodzka sporządził utalentowany holenderski fortyfikator, znawca francuskiej szkoły fortyfikacyjnej Gerhard Cornelius de Wallrave. W tym okresie powstał też fort na Owczej Górze. Zaprojektowany został jako fort oddalony twierdzy Kłodzko. Pomysł fortu oddalonego zaczerpnięto z twierdzy w Moguncji.  W 1748 Wallrave został oskarżony o nadużycia finansowe oraz zdradę stanu, a następnie uwięziony w twierdzy Magdeburg, którą - o ironio - sam wybudował, gdzie dokonał żywota. Jego dzieło kontynuował pruski major inżynierii i królewski kartograf Christian Friedrich von Wrede, który poprzez zastosowanie wału i transzei biegnących przez stoki obu wzniesień połączył Twierdzę Główną z fortem Owczej Góry. Leżący na przeciwnym brzegu Nysy Kłodzkiej fort posiłkowy na Owczej Górze uformowany został na kształt gwiazdy sześcioramiennej. Wzniesiono go w okresie 1744-1750, aby uniemożliwić ostrzeliwanie Twierdzy Głównej ze szczytu wzniesienia, a zarazem ułatwić obserwację północno-wschodnich przedpól i poprawić kontrolę drogi biegnącej w kierunku Wrocławia. Około roku 1750 w skład istniejących umocnień włączona została też Dębowa Góra wraz z krytą redutą zwaną Żurawiem. Rozbudowano także system chodników minerskich umożliwiających skryte podejście na przedpole i wysadzenie dział nieprzyjaciela. Ze względu na wysokie koszty, plany dotyczące tego elementu fortyfikacji nie zostały jednak nigdy w pełni zrealizowane. Całość prac trwała 19 lat i przyniosła rezultat w postaci silnego fortu, całkowicie zabezpieczającego podejście do twierdzy od wschodniej strony i blokującego dolinę Nysy Kłodzkiej. Z taktycznego punktu widzenia było to najważniejsze przedsięwzięcie, jakie podjęli fortyfikatorzy Twierdzy Kłodzkiej. Po 1750 roku fort wyposażono dodatkowo w cztery lunety: Wodną, Goszycką, Wojciechowicką oraz Nową. Fort z Twierdzą Główną połączono wałem i transzeją, które biegły przez stoki obu wzgórz. Na prawym brzegu Nysy Kłodzkiej, na drodze wrocławskiej usytuowano Bramę Celną. Około 1779 roku wokół Korony Niskiej Fortu Owczej Góry wybudowano płaszcz w postaci siedmioramiennej gwiazdy, który został umocniony skarpowymi kaponierami w kątach kleszczy. 

Fort na Owczej Górze na mapie miasta
Fotografia lotnicza pochodzi z I poł. XX w. U góry, nad rzeką dobrze widoczna mała twierdza na Owczej Górze. Zdjęcie pochodzi ze strony:  http://www.zamkipolskie.com/klodz/klodz.html

Pierwsze wartownie. Murowane - jak cała reszta z ciosów kamiennych i cegieł. Warto zwrócić uwagę, że zbudowano je na planie trapezu i ustawiono w taki sposób, że jedna z nich zawsze widoczna jest z boku krótszego

Drugie, wewnętrzne wartownie są już bardziej klasyczne w formie i nieco obszerniejsze od tych "trapezowych"

Kaponiera skarpowa





W latach obecnych fort na Owczej Górze stanowi wciąż zaniedbany i niedoceniony obiekt sztuki militarnej. Niszczeje, podlega ogólnej dewastacji z dnia na dzień. Szkoda, że brakuje wciąż i środków i pomysłów na jego zagospodarowanie i wykorzystanie. To kosztuje niemałe pieniądze. Bez tych środków twierdza podzieli los wielu innych zabytków, na utrzymanie których zabrakło nam dawniej  i dziś także brakuje pomysłów i pieniędzy. Miasto Kłodzko ma w swoim budżecie środki i na ratowanie i na utrzymanie obiektów zabytkowych. Ale dotyczy to całej starówki, wszystkich obiektów i budowli uznanych za zabytkowe. Kołderka jest trochę za mała ... Szkoda, choć jako stary turysta i miłośnik zabytków wiem, że wszystkiego nie uratujemy...








Kaponiery i strzelnice - piękne i tajemnicze miejsce



















korzystałem z:
http://www.zamkipolskie.com/klodz/klodz.html;
http://www.karkonosze.org.pl/klodzko-fort-owcza-gora.html;

11 lipca 2017

WIRY_KOPALNIA MAGNEZYTU

WIRY  - nieczynna kopalnia magnezytu, udostępniona do zwiedzania.

(wszystkim czytającym poniższą stronkę gorąco polecam zwiedzenie tej, nowo otwartej kopalni. Jest na co popatrzeć, trasa podziemna jest interesująca pod wieloma względami. Jest też bezpieczna i ciepła - temp. + 16 stC to na prawdę ciepło. Przewodnicy są mili i uprzejmi, chętnie odpowiadają na pytania zwiedzających. Kopalnia w Wirach czynna jest od  09:00 - 18:00.  Szczegółów dowiedzieć się można pod nr telefonu + 48504503510)

  Złoże magnezytu w Wirach udostępniono do eksploatacji metodą górniczą w roku 1953. Jest to więc od początku polska kopalnia, w przeciwieństwie do kilku innych złóż tego surowca eksploatowanych metodami górniczymi jeszcze przed wojną (złoża w Sobótce, Braszowicach, Grochowie i w Szklarach). Kopalnia w Wirach pracowała nieprzerwanie do 1995 roku, kiedy to wskutek wyczerpania złoża, kopalnię zamknięto. Nie oznacza to jednak, że utracono ją całkowicie. Jej podziemne wyrobiska były zabezpieczone przed zatopieniem wodami gruntowymi, a pompy pracując bez przerw przez cały okres postoju kopalni wypompowywały wodę na zewnątrz. Dzięki temu podziemia pozostawione po zakończeniu eksploatacji dostępne są dziś turystom. Przez lata eksploatacji złoża wydrążono tu blisko 30 km chodników. Do naszych czasów zachowało się ponad 13 km. Pozostała część została wypełniona materiałem płonnym powstającym podczas prac wydobywczych.
Kopalnia składa się z czterech poziomów eksploatacyjnych, upadowej głównej o długości 80 metrów która łączy wyrobiska oraz służy jako główna droga ruchu oraz szybu wentylacyjnego "Jerzy" o głębokości 31 metrów. W kopalni założono cztery poziomy eksploatacyjne:
- Poziom I (+223 m)
- Poziom II (+205 m)
- Poziom III (+187 m)
- Poziom IV (+170 m)
Poziomy I, II i III łączy upadowa główna, natomiast poziom IV dostępny jest upadową z poziomu III.
Plan obejmujący mały fragment kopalni
Upadowa - sztolnia zejściowa w głąb kopalni
Upadowa. Z lewej galeria dla pieszych, obok torowisko wagoników i wciągarki
Korytarz transportowy z typową obudową łukową
Korytarz z obudową prostą
Zejście na II poziom wydobywczy
Centrala telefoniczna, alarmowa i rozdzielnie elektryczne

Upadowa z poziomu II na poziom III
Magnezyt (MgCO3) jest minerałem, a zarazem surowcem o wielorakim zastosowaniu. Głownie w przemyśle hutniczym do produkcji zasadowych materiałów ogniotrwałych, w budownictwie znajduje zastosowanie przy produkcji cementu Sorela, w papierniczym jako wypełniacz. Prócz tego stosowany jest przy produkcji izolatorów elektrycznych oraz w rolnictwie jako nawóz lub dodatek do nawozów magnezowych. Geneza złóż dolnośląskich nie została dokładnie wyjaśniona. Masyw skał serpentynitowych Gogołów-Jordanów Śląski ciągnie się pasmem długości około 20 km. Częściowo przykrywają go utwory czwartorzędowe. W okolicy wzgórza Kiełczyn i miejscowości Wiry w skałach serpentynitowych  występuje magnezyt w ilości, która zapewniła opłacalność eksploatacji. Powstanie złoża magnezytu wiąże się najczęściej z działalnością roztworów  hydrotermalnych, przekształcających skały ultrazasadowe.
Takimi wagonikami wywożono urobek na powierzchnię

Jedyny na trasie zwiedzania i jeden z nielicznych korytarzy o obudowie drewnianej

Korytarze wydobywcze i komunikacyjne tworzą długie ciągi podziemi

Wciągarka elektryczna za pomocą której wciągano wagoniki po upadowych aż na powierzchnię. Silnik elektryczny napędzał bęben, który nawijał stalową linę do której podczepione były wagoniki z urobkiem
W kopalni zastosowano bardzo prymitywny sposób wydobywania magnezytu. Urabianie wykonywano materiałami wybuchowymi oraz częściowo ręcznie, następnie - już tylko ręcznie - urobek był segregowany i ładowany na wagoniki, poruszające się po długich torowiskach. Wagoniki popychano siłami mięśni i kierowano je do miejsc, gdzie łączone były po kilka i podczepiane do elektrycznej wyciągarki linowej (zdjęcia powyżej). Tym sposobem składy wyciągano po upadowej na powierzchnię. Tu następowała ręczna segregacja urobku. Skałę płonną wysypywano na hałdę, a magnezyt ładowano na samochody, którymi przewożony był do zakładu przeróbczego w Sobótce.

Trasa turystyczna wiedzie z upadowej na upadową, z poziomu na poziom i z powrotem na górę. Tym sposobem zwiedza się odcinek kopalni liczący około 1900 m


Organizmy żywe, spotykane w wielu miejscach pod ziemią. Największy wykwit takich plech, tworzących kilkumetrowy dendryt na betonowej ścianie widziałem w podziemiach twierdzy "Stachelberg" w Czechach
https://paskonikstronik.blogspot.com/2015/06/rejon-umocniony-stachelberg.html



Ten sympatyczny kundelek chodził z nami i bez nas po zakamarkach kopalni i wykazywał  doskonałą orientację nawet w ciemnych korytarzach

Z lewej widoczne korytko, którym spływa ze źródła magnezowa woda mineralna
Na czwartym poziomie wydobywczym spotyka się zatopione korytarze. Poziom ssania pomp odwadniających jest powyżej ich lustra wody
W okresie wydobywczym, w latach 1988-89 miałem okazję zwiedzać kopalnię dwukrotnie, w ramach wycieczki Koła Miłośników Minerałów "Jaspis Polar". Pamiętam zupełnie inny obraz podziemi. Oglądaliśmy wówczas zarówno czynne jak i wyeksploatowane komory i ściany. Grube żyły i pokłady magnezytu oraz towarzyszące im, ciekawe skały i minerały. Do jednej z komór spływała z wysokości około 4 m woda tworząca mały wodospad. To była spora i głośna atrakcja. Pozwolono nam wówczas uzbierać i zabrać ze sobą trochę trofeów. Udało mi się znaleźć kilka dużych, a rzadko spotykanych skał ultrazasadowych - perydotytów (zawartość krzemionki poniżej 40%). To bardzo dekoracyjna skała, przypominająca nefryt, tylko mniej twarda i jaśniejsza nieco. Jeden z okazów był dodatkowo zasobny w niewielkie ziarna oliwinu. Z minerałów trafiłem na sporych rozmiarów chryzopraz o grubości ponad  4 cm ale ziarnisty i porowaty. Była to więc raczej martwica chryzoprazowa. Tutejsze chryzoprazy nie mogły konkurować z tymi ze Szklar ale stanowiły sporą ciekawostkę mineralogiczną. Jednak najcenniejszym okazem była solidna gruda pegmatytu z kryształami berylu. Dokładniej był to pegmatyt hybrydowy, powstały poprzez intruzję granitu w skałę serpentynitową. Wówczas było to cenne znalezisko. Beryle znane były głównie z pobliskich Siedlimowic, z łomu granitów właśnie. Te z Wir stały się bardziej znane dopiero w kilka lat później. Z owego pegmatytu opisano również apatyt, kordieryt, turmalin i zoizyt. Mnie te atrakcje jednak ominęły...
Również pobliska hałda dostarczała nam i innym zbieraczom sporo ciekawych minerałów. Najłatwiej było o duże (czasami) okazy chryzotylu, czasem trafiał się pimelit, sepiolit, a czasem chalcedon, nieraz nawet lekko zielonkawy, uznawany przez entuzjastów za chryzopraz. Można było też trafić na bardzo ładne w kolorach serpentynity. Jednak nigdy więcej nie trafiłem już na pegmatyt z berylem ani na perydotyt. Słyszałem jednak, że w czasach kiedy trafił mi się mój perydotyt, ktoś inny znalazł na tym samym poziomie dunity - skały pokrewne i podobne perydotytom - obie pochodzące bezpośrednio z płaszcza Ziemi. Nie wiadomo jednak, czy to prawda, czy też np błędne określenie skały.
 Żyła magnezytu w ścianie - u góry zdjęcie żyły w świetle żarowym  z lewej i ledowym z prawej; u dołu ta sama żyła w świetle lampy błyskowej

W jednym z korytarzy spotykamy sporych rozmiarów żyłę magnezytu. "Sporych rozmiarów" jak na dzisiejsze czasy, bowiem w latach świetności kopalni tak określano żyły o miąższości 2-3 metry. Zdjęcia powyżej pokazują tę samą żyłę w różnym świetle. Który obraz jest prawdziwy?  Wszystkie są, ponieważ to tylko od nas zależy, co widzimy pod ziemią. Tutaj zazwyczaj panują ciemności. Światło dzienne nie dociera tu nigdy. Słońce nigdy nie ujrzało tej żyły, a ona słońca. Wchodząc do wnętrza skalnego płaszcza Ziemi używamy sztucznego światła. Od tego jakiego źródła oświetlenia użyjemy i o jakiej ono będzie sile, zależy co zobaczymy, jaki będzie obraz tej - innej rzeczywistości - i w jakich kolorach. Ciekawa sprawa. Nie zawsze pamiętamy o tym, że to nasze źródło światła pokazuje nam to, co widzimy pod ziemią...
Na IV poziomie wydobywczym ulokowano system odwadniający kopalnię. Składa się on z układu kilku pomp pracujących w automacie oraz rurociągów transmisyjnych wody. Oprócz pomp starszego typu, pracujących tu od początku, są też pompy nowe, wydajniejsze i oszczędniejsze w zużyciu energii. Odpompowywanie wody odbywa się w cyklach sterowanych automatycznie
 




Rozdzielnie elektryczne zasilające oświetlenie oraz pompy odwadniające wraz z automatyką
Zalany korytarz na IV poziomie ma swoje tajemnice...


We wnętrzu kopalni spotyka się też czasami korytarze nieobudowane

Bardzo  ładnie prezentuje się skała serpentynitowa  przetykana żyłkami białego magnezytu



Lampa, która pamięta czasy świetności kopalni

zobacz również:
https://paskonikstronik.blogspot.com/2017/07/stoleckie-skakisztolnie.html
https://paskonikstronik.blogspot.com/2017/06/stachelbergczeska-grupa-warowna-z.html
https://paskonikstronik.blogspot.com/2017/03/minerayswiat-kolorowych-kamieni.html
https://paskonikstronik.blogspot.com/2015/02/miejsca-geboko-ukryte.html