3 stycznia 2021

STAWY MILICKIE_JESIEŃ 2020

 STAWY  MILICKIE  - KOMPLEKS  ŻMIGRODZKI  JESIENIĄ  2020 r.


Staw Jeleni II i tafla wody gładka jak lustro

    Stawy Milickie najładniejsze są oczywiście jesienią. To prawie slogan. Wiadomo przecież, że największe wrażenie robią kolorowe drzewa i krzewy, w skojarzeniu z błękitem nieba  i szmaragdowym odcieniem toni.  Innego zdania mogą być jedynie "ptasiarze" uganiający się wiosną za co ciekawszymi przedstawicielami skrzydlatych. Osobiście nie mam ani sprzętu, ani cierpliwości do fotografowania płochego ptactwa. To trudna dziedzina fotografii. Mnie zadowala sama przyroda i jej zmienne ubarwienie, zależne od pór roku. Do tego typu pejzaży tutejsze okolice nadają się wyjątkowo. A to dzięki dużej ilości stawów i oczek wodnych, porozdzielanych malowniczymi groblami, a otoczonych niewielkimi wzniesieniami, często o wydmowym charakterze. Ale warto też wiedzieć, że pod nazwą tego miejsca kryją się nie tylko stawy hodowlane. Okolica obfituje w różnego rodzaju i wieku kompleksy leśne, bagna i błota. Jest więc w czym wybierać. Własnie w tym roku powędrowaliśmy nie tylko po groblach ale zajrzeliśmy też do kilku trzęsawisk i lasów grądowych. Tu właśnie znaleźliśmy największe nagromadzenie jesiennych kolorów, odcieni barw i świateł.
W tym dziwnym roku panującej zarazy, nawet wycieczki przyrodnicze są inne. Ludzie w maskach, zwierzęta bez masek - dziwny to widok. Niepokój o jutro i dalszą przyszłość. To wszystko sprawia, że i wędrówka w pięknych okolicznościach przyrody nie daje już tyle radości, co dawniej...













Pomiędzy Rudą Żmigrodzką, a Niezgodą ciągną się bagna porośnięte lasem o zróżnicowanym drzewostanie. Spotkamy tu dębiny, buczyny, brzeziny i las mieszany. Każdy jest inny i każdy ciekawy. Wędrówka choćby tylko wzdłuż szosy dostarcza bardzo pouczających i malowniczych widoków.




































1 stycznia 2021

DRZEWA W MOIM OBIEKTYWIE

ALBUM   CZARNO-BIAŁYCH   FOTOGRAFII   POKAZUJĄCYCH   DRZEWA  TAKIMI,   JAKIMI   SĄ


Mottem tego albumu niech będą słowa Weroniki Dąbrowskiej, artystki malarki, której fascynacją są drzewa:

"Drzewa są częścią mojej duszy"...
"Cząstka duszy pochodząca ze świtu stwarzania świata zachwyca mnie i łączy z przestrzenią pradawnych prawd. Drzewa zachowując nieprzerwane nici połączeń miłości ze światem przyrody są tą jej częścią która nie zatracała też nici połączenia z Ziemią i Źródłem istnienia. Zanurzyłam się w swojej drzewnej części i odkryłam świat pełen przyjaciół pełnych połączeń z kosmosem przez które jak przez światłowody płynie piękna wiedza. Dzięki nim zaczęłam pisać książki, których końca nie widać. Eksploruję poprzez moje obrazy własną wewnętrzną wiedzę o tym jak Drzewo widzi świat ludzkich spraw z poziomu bycia Drzewem.W moich obrazach przekładam to co pokazują Drzewa w formie wizji na obrazy tłumaczące to co ze świadomości drzewnej nie da się wyrazić w formie słów. Ponieważ Drzewa widzą świat w formie wibracji zapachowych , pokazuję też w obrazach świat zapachów, które mają swoje warstwy pokazywane przeze mnie w formie barw i brokatowych struktur. Używam brokatu by pokazać jak cząstki warstw zapachowych istot mieszają się ze sobą tworząc nowe struktury. Nie maluję Drzew tak jak wyglądają widziane przez ludzi, ale tak jak wyglądają widziane przez Drzewa." 

     Oczywiście zdjęcia które zamieściłem w albumie żadną miarą nie pretendują do wizji świata i sposobu patrzenia autorki cytatu. Jej prace to dla mnie niedościgły i  niedostępny świat...  A moje zapatrzenia to jedynie skromne kawałki tego co oczy zobaczyły, a kamera zdołała uchwycić i zarejestrować ... Nic więcej. 
Zdjęcia pochodzą z lat 2005-2020 i wszystkie są moją własnością. Nie mam jednak nic przeciwko wykorzystaniu ich przez internautów, pod warunkiem zachowania podstawowych praw autorskich. W roku 2023 zdecydowałem się uzupełnić album o kilka jeszcze zdjęć, są na końcu strony.










Z drzewami spotykamy się od samego początku istnienia rodzaju ludzkiego. Już w Edenie mieliśmy okazję zobaczyć Drzewo Życia, Drzewo Poznania i rajskie jabłonie. Nie wyszło nam to na dobre ale to nie z winy drzew. One są zawsze piękne, bez względu na to gdzie wyrastają. A swoją drogą, czy zastanawialiście się kiedyś w życiu dlaczego w mitycznym Edenie rosła jabłoń, a nie bardziej tropikalne drzewko owocowe? Ewa zerwała przecież jabłko z drzewa. Nie figę, nie daktyla ale jabłko. A przecież jabłonie nie rosną w gorącym klimacie... I nie jest to ewentualny błąd tłumacza - nazwa jabłko Adama odnosi się i do męskiej grdyki i do konkretnego owocu, nazwanego precyzyjnie. Ciekaw jestem czy ktoś kiedyś odpowie logicznie na to pytanie ...






Zdjęcia nie są tu posegregowane, ani ułożone według jakiegoś wymyślnego klucza. Są umieszczone w układzie chronologicznym, od najstarszych począwszy. Taki układ pozwala mi obserwować mój własny sposób patrzenia i postrzegania rzeczywistości, poprzez obecność drzew w przyrodzie. Drzewa są wokół nas od zawsze i jako takie, nie zmieniają się. Stanowią również w miarę stały element krajobrazu. Jedyną zmienną w tym układzie jest obserwator ...




Słowianie uważali że pod bzami gromadzą się często złe duchy. Istniał zwyczaj wylewania pod bez wody po umyciu zmarłego. Kiedy to uczyniono nie wolno było tam chodzić. Pod bzem czarnym, znajdować się miały wejścia do Nawii, krainy umarłych. Wejść miały pilnować żmije. Słowianie na podstawie krzaków bzu przepowiadano różne rzeczy. Wierzono ze jego ponowne zakwitanie jesienią będzie znaczyć śmierć kogo młodego. Natomiast uschniecie bzu z niewiadomego powodu na wiosnę miało zapowiadać susze. Bzy-lilaki atakuje często roztocz szpeciel lilakowiec. Wysysa on soki, powodując zamieranie pędów. W ten sposób tworzą się gałązki, które zwano „czarcimi miotłami”. Brano to za zła oznakę szczególnie dla panien na wydaniu. Ale bez nie tylko kojarzono ze wszystkim, co złe. Potrafiono wykorzystać go do leczenia. Kwiaty bzu działają bowiem przeciw wykrztuśnie i przeciw gorączkowo, a jagody napotnie, moczopędnie i przeczyszczająco. Napar z suszonych kwiatów bzu czyści krew i sprzyja dobrej przemianie materii.








Drzewa obecne są od zawsze w historii człowieka - we wszystkich kulturach i epokach. Malują je artyści, piszą o nich poeci. Przychodzi mi na myśl piękny wiersz Leopolda Staffa: 

O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa,
W brązie zachodu kute wieczornym promieniem,
Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa,
Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem.

Zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu,
W bezwietrzu sennym ledwo miesza się, kołysze,
Gdy z łąk koniki polne w sierpniowym gorącu
Tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygą ciszę.

Z wolna wszystko umilka, zapada w krąg głusza
I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa,
Z których widmami rośnie wyzwolona dusza...
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!


















U Słowian początek roku rozpoczynano często, paląc ogień z drewna brzozowego. Gałązkami brzozy już w czasach przed chrześcijańskich dekorowano domostwa. Urządzano tez korowody, w których szli ludzie przybrani w gałęzie brzozowe. Zwyczaje te połączono później z zielonymi światkami. Na rusi kobiety składały pod brzozami ofiary z pierogów i z kaszy. Był to stary zwyczaj, który w czasach chrześcijańskich praktykowano w okolicy Wielkanocy. W Noc Kupały puszczano na rzekę wianki uplecione z gałązek brzozy. Obserwowano jak płyną i na tej podstawie przepowiadano przyszłość. W okuł brzóz tańczono i śpiewano. Po zakończeniu posiłku całowano się przez brzozowe koła, wykonane z wygiętych gałązek. W ten sposób przypieczętowane były związki kobiety z mężczyzna, co miało być symbolem wejścia w bardzo silne związki. Słowianie często robili kołyski z drewna brzozowego dla odwrócenia uroków. Sporządzone z brzozy amulety miały chronić ludzi żywych przed złymi duchami. Przechowując posążki bóstw, miano je obwijać kora brzozowa. Brzoza stanowiła magiczny środek do zwalczania wielu chorób. Gdy kto miał dreszcze, szedł do brzozowego gaju, trząsł po kolei trzema brzózkami, mówiąc „trzęś mnie, jak ja ciebie, a potem przestań” i… pomagało. drzewo odbierało chorobę. Sam widok białych pni i delikatnych gałązek tego smukłego drzewa działa kojąco na system nerwowy. Przytul się do jej pnia, przyniesie ci spokój, wzmocni twoje siły, doda otuchy, pomoże zwalczyć chorobę. pozwoli też rozwinąć intuicję i wrażliwość. 











Buk to bardzo Słowiańskie drzewo. Słowianie twierdzili, że „przy którym domu Bukowina rośnie, tam czary i gusła żadne szkodzić nie mogą”. Wiele nazw miejscowości w Polsce nawiązuje do tego drzewa. Z drewna bukowego sporządzano rytualne fajki. Oddziaływanie buka działa kojąco na nerwy człowieka przebywającego pod nim. Zalecane jest przykładanie lici buka wraz z zimnym okładem na czoło w celu złagodzenia bólu głowy, a kawał świeżej kory bukowej trzymany w ustach łagodzi dolegliwości żołądka. Owoce buka tzw. „bukwie”, dojrzewające we wrzeniu i październiku, prażyli i jedli jak migdały, by oczyścić organizm. nie wolno jednak było przeholować z ich ilością, bo w nadmiarze działały jak… mocna wódka. Słowianie bacznie obserwowali buki późną jesienią. Jeśli licie wokół drzewa były szeroko rozsypane, znaczyło to, że zima da się we znaki. Podobnym znakiem miała być obfitość nasion buka.










Jakże pięknie pisze o lesie Bolesław Leśmian: 
Śni się lasom — las,
Śnią się deszcze.
Jawią się raz w raz
Znikłe maje.
I mijają znów,
I raz jeszcze…
A ja własnych snów
Nie poznaję





Dąb w wielu rożnych tradycjach uchodził za święte drzewo. Dąb nazywano w języku starosłowiańskim dąbr i należał do najważniejszych drzew kultowych dawnych Słowian. Słowianie poświęcali dąb perkunowi, ponieważ przyciągał on pioruny i zadziwiał swa mocą. Dąb symbolizował ogień, drzwi do nieba, długowieczność, potęgę, wytrzymałość i sile fizyczna. Szczególnie cenne były dęby uderzone przez piorun. Uwarzona, ze takie drzewa są naznaczone przez boga. Święty ogień wskrzeszano, pocierając dwa kawałki drewna dębowego naznaczonego przez Peruna. Taki ogień kapłani podtrzymywali, aby palił się wiecznie, dokładając do niego dębowego drewna. Również posagi bóstw wykonywano z drewna dębowego i to nie tylko dlatego, ze było twarde, ale również ze względu na jego niezwykle właściwości. Dęby rosnące tam, gdzie następuje koncentracja pozytywnej energii Ziemi i Kosmosu otaczano plotami. W ten sposób powstawały święte gaje. Jak podaje Helmod, opisując święte dęby słowiańskiego plemienia obodrytow, w plotach chroniących gaje umieszczano dwie figurki, przez które mogli wchodzić jedynie kapłani i książęta dla odprawiania uroczystych ceremoni. Dla innych był wzbroniony. Czasem nawet pod groźba najwyższej kary. W cieniu dębu odbywały się często koronacje, sady i narady. Wokół dębów rosnących poza świętymi gajami urządzano rożne również poza religijne uroczystości, tańczono wokół nich w korowodach, składano ofiary z owoców, nabiału i plastrów miodu. Wierzono, ze w nich mieszkają dusze zmarłych przodków opiekujące się osobami żywymi. Pod dębami zbierali się wojownicy przed bitwami. W Rosji jeszcze w XIX wieku odnotowano zwyczaj przychodzenia młodych par pod dęby, obchodzenia ich trzykrotnie i składania ofiar. Wierzono, że dęby leczą wiele dolegliwości. Plemienni szamani używali dębów zarówno do zdejmowania z ludzi chorób, jak i rzucania uroków. Wierzono ze same przebywanie przy dębie może pomoc w leczeniu chorób gardła, dziąseł i zębów. Według współczesnej wiedzy dąb uaktywnia naczynia limfatyczne i krążenie krwi. Kory i żołędzie dębu używa się w leczeniu wielu schorzeń, m. in. Żołądka, wątroby, jelit i gardła. Oddziaływanie dębu jest korzystne przy osłabieniu organizmu, uaktywnia krążenie krwi, a wywar z jego kory leczy choroby skóry. Dziś wiemy również, że dotykając przez kilka minut dziennie dębu można podładować się energetycznie, a jego biopole jest najsilniejsze spośród drzew.











Jan Brzechwa pisał nie tylko bajki dla dzieci. Oto jego wiersz zatytułowany DRZEWA: 

Drze­wo jest moc­niej­sze niż lew i niż wół,
Drze­wo na­wet prze­ra­sta ży­ra­fę,
A czło­wiek jak ze­chce, to zro­bi z drze­wa stół
Albo drzwi, albo na­wet sza­fę.

Kie­dy się prze­bie­ga ale­ją,
Wi­dać drze­wa po­tęż­ne i ma­syw­ne,
Ale cho­dzić drze­wa nie umie­ją -
Czy to nie dziw­ne?

A gdy­by na­wet po­szły, to gdzież­by?
Gdzież­by po­szły, po­wiedz­my, wierz­by?
Nad rze­kę? I tak są nad rze­ką,
A nad mo­rze iść - za da­le­ko.

To­po­le po­bie­gły­by dro­gą,
Bo naj­ła­twiej przy dro­dze stąc mogą,
So­sny ru­szy­ły­by do Je­zior­ny,
Gdzie z nich robi się pa­pier wy­bor­ny.

Brzo­zy po­szły­by do Sierp­ca, gdzie z brzóz
Lu­dzie ro­bią i koła i wóz...
Do Sierp­ca? A może do Nie­sza­wy?
Brzo­zy lu­bią da­le­kie wy­pra­wy.

Dęby uda­ły­by się do Piły
I szu­ka­ły tam pił w nie­ma­łym tru­dzie.
A ja­wo­ry by się ba­wi­ły
W "Ja­wor, ja­wor, ja­wo­ro­wi lu­dzie."

I tyl­ko nikt nie wie,
Do­kąd po­szły­by so­bie mo­drze­wie,
Bo mo­drze­wie to ta­kie drze­wa,
Któ­re my­ślą o tym, cze­go się nikt nie spo­dzie­wa 




Już dawni Słowianie doceniali grusze jako drzewa, które karmią. Znana jest grusza pospolita zwana ulęgałką. Kiedyś dość często występowała na polskich polach, wpisując się w rodzimy krajobraz. Dawała schronienie przed letnim upałem i przed deszczem podczas prac polowych. Karmiła swoimi owocami. Z gruszek robiono powidła i syrop na miodzie na uregulowanie żołądka.







Drzewa - potężne, mocno zakorzenione w ziemi i zdawać by się mogło wiecznotrwałe, nawet dziś, są obrazem siły budzącej mistyczne skojarzenia. Ich ogrom z całą pewnością porażał, zaś jadalne owoce były świadectwem łaskawości. Drzewo stało się jednym z pierwszych wyobrażeń struktury świata. Coroczne zakwitanie, wydawanie owoców i obumieranie stanowiło dla naszych przodków symbol cyklicznie odnawiającej się przyrody i następowania pór roku. Drzewo wyobraża oś świata – korzeniami przebija ziemię i sięga wód, na jakich ziemia się unosi, pień jest filarem naszego świata, a niebo opiera się na jego rozłożystych gałęziach. Słowianie wyobrażali sobie miejsce wiecznej szczęśliwości, – jako drzewo o tysiącu pni z nieprzeliczoną ilością gałęzi, z olbrzymimi liśćmi, przepięknie pachnącymi kwiatami, między którymi znajdowały schronienie dusze sprawiedliwych. Wiecznie zielone drzewo oznaczało nieśmiertelność, zaś gubiące liście na zimę – śmierć i zmartwychwstanie.











Jałowiec był rośliną bardzo cenioną przez Słowian, już sama nazwa mówi wiele, bowiem jałowiec to roślina, która wyjaławia, likwiduje mikroby wokół. Dodawano go do kadzideł, którymi okadzano dom, aby wypędzić z niego wszelkie zło. Słowianie okadzali tez posagi bóstw jałowcem. Można spotkać wzmianki, ze w polskiej medycynie ludowej gałązki jałowca były palone przy łóżku chorego. Jałowiec uważano za postrach wszelkich demonów. Wiedziano, ze jagody jałowca polepszają trawienie, hamują nadmierna fermentacje w jelitach, stad tez dodawano je do licznych potraw, warzono tez piwo jałowcowe. Dlatego również dziś warto go sadzić w pobliżu okien przy domu ze względu na jego pozytywne oddziaływanie.










Każde drzewo żyje i ma duszę, a także wielką, życiodajną lub… niszczycielską, moc. Jeśli człowiek okaże mu szacunek i dba o nie – może dla niego uczynić wiele dobrego. Kiedyś ludzie co dzień wykorzystywali życzliwą siłę drzew. Słowianie mieli swoje święte gaje – wielkie dęby, buki czy kasztanowce, spełniające między innymi rolę wyroczni. Szli do nich ze swoimi kłopotami i zasypiali pod ich gałęziami wierząc, że duchy drzew podpowiedzą im rozwiązanie problemu. Także chorzy przychodzili tu po zdrowie i… otrzymywali je. A przynajmniej tak uważali. Dlatego nawet ułamanie gałęzi w świętym gaju było grzechem. Zranione drzewo potrafiło bowiem bardzo zaszkodzić. Wierzono, że człowiek, który popełni taki występek, umrze nagle lub zostanie kaleką. W najlepszym razie już żadne drzewo nie użyczy mu swej energii…
















Jarzębinę u Słowian traktowano jako drzewo wróżebne i ostrzegające przed niebezpieczeństwami. Jeśli jesienią już po zrzuceniu liści jarzębina obficie gubiła czerwone jagody, wówczas uważano ze płacze ona czerwonymi łzami i zbliża się jakiś kataklizm, wojna, zaraza czy inne poważne nieszczęście. Widziano tez analogie miedzy jarzębina a człowiekiem. Podobna jest długość życia. To drzewo rzadko dożywa 90 lat, podobnie jak człowiek. W dawnej słowiańskiej magii ludowej noszenie czerwonych owoców jarzębiny uważano za znakomity środek przeciw strachom nocnym. Zdawano tez sobie sprawę z właściwości terapeutycznych jarzębiny. Napar z jej kwiatów ma zastosowanie lecznicze, uśmierza np. bóle wątroby. Biopole drzewa działa mobilizująco i pozwala lepiej znosić przeciwności losu oraz niepowodzenia. Wplątywano jej gałązki w wieńce dożynkowe, aby zboże w przyszłym roku było jędrne i obfite.















Jesion był obok dębu najważniejszym drzewem Słowian spotykanym w świętych gajach. Uważano, że często spod tego drzewa wytryskują źródła mądrości. Radiesteci powiadają zaś ze rośnie on na ciekach wznoszących w miejscach mocy. Uważano, ze jest doskonałym środkiem przeciw ukąszeniom węzy. Sen w cieniu Jesionu miał znaczenie ozdrowieńcze i służył regeneracji organizmu. Wywar z jego liści i kory usuwał dolegliwości brzuszne. Jesion symbolizował słonce i ogień. Uważano, że jego wierzchołek sięga nieba, a korzenie znajdują się w piekle. Przypisywana mu była zdolność ściągania gromów, dlatego wiąże się go z bogami piorunów, a wiec w przypadku Słowian z Perunem. Wywar z kory jesionu używano w Polsce jako leku przeciwko ukąszeniu węzy. Jesion stanowi też magiczna osłonę przed złym okiem. Z jego drewna robiono strzały do łuków. Były one celne jak żadne inne. Liście Jesionu włożone pod prześcieradło miały pomagać, jak niegdyś sadzono, w kojeniu waśni małżeńskich.












Jodła to piękne wyniośle drzewo o wspanialej harmonijnej koronie. Z szumu jodeł i z zachowania się ptaków na jej konarach przepowiadano przyszłość. Drzewo to uchodziło za znak dumy i wzniosłości, symbolizowało trwałość, długowieczność, cierpliwość i powagę życia. Uważano, że jodłowa miotełka chroni człowieka przed dostępem złych duchów. Nasi górale podczas wypasu owiec rozsypywali igły jodłowe przed wejściem do szałasów, by odpędzić złe moce i chorobę. Zdarzało się, że rodzice zanosili pod jodłę noworodka. Wycinali na jej pniu jego inicjały, starając się w ten sposób powiązać drzewo z dzieckiem. Dziecko aż do osiągnięcia pełnoletności odwiedzało swoja jodłę, a boska moc miała mu być pomocna. Rumuni dosypywali gałązek jodłowych do pierwszej kąpieli noworodka – by go wzmocnić i odpędzić złe duchy. Przynosili pod nią chorych i opierali ich o pień, by wspomagała ich swą dobrą energią. Nasiadówkę w wywarze z wygotowanych gałęzi tego drzewa zalecano przy stanach zapalnych pęcherza i upławach. Współcześni bioterapeuci wskazują także na właściwości odprężające jodły: zachęca do nabrania luzu, mniej poważnego traktowania problemów, do odpoczynku. Znakomicie nadaje się więc dla pracoholików, pomagając im dostrzec inne wartości w życiu, chroni ich przed trwonieniem sił. Uwalnia też od małostkowości, pesymizmu i skąpstwa. Pobudza potencję i zachęca do igraszek miłosnych.










Lipa to drzewo pojednania. Niegdyś – gdy dwa zwaśnione rody dochodziły do zgody, sadziły lipę na granicy swych posiadłości, by pilnowała pokoju. W okolicy jeziora Miedwie dziś jeszcze można podziwiać „Wieniec Zgody” – rząd lip wspólnie zasadzony przez rajców Szczecina i Starogardu w dniu zawarcia przymierza po kilkuletnim zatargu między obydwoma miastami. Natomiast na granicy Warmii i Mazur znana jest miejscowość święta lipka, która jeszcze w czasach przedchrześcijańskich była miejscem kultu Bałtosłowian. Miejscowa ludność szczególnie czciła jedno z drzew, które było bardzo stare i urodziwe. Takich drzew nigdy nie można było ściąć. Zauważono, ze rzadko w drzewa lipowe uderzą pioruny. Poprzez lipę ma objawiać się boska dobroć i łagodność. Lipa uchodziła za ulubione drzewo tajemniczych bóstw. Drzewo to chroniło znajdująca się przy niej studnie i święte źródło. W Słowenii opisywano jeszcze w XVII w. Zwyczaj całowania drzew lipowych i składania po nimi ofiar. Lipa była postrzegana jako drzewo miłosierne, dlatego wytwarzano z niej zarówno sprzęty domowe, jak łyżki i kołyski, gdyż wierzono w jej korzystne oddziaływanie. Kwiaty lipowe stosuje się jako środek napotny i przeciwgorączkowy. Ceniony był też miód lipowy, dlatego w pobliżu lip ustawiano często barcie. Energia lipy zapewnia zdrowy odpoczynek, sprowadza sny prorocze, a także… łagodzi obyczaje, życzliwie nastawia do świata. Zaleca się ją szczególnie malkontentom, osobom mającym „wszystko za złe”, ustawicznie doszukującym się w swym otoczeniu wrogów. Pomaga nawet cierpiącym na manię prześladowczą. Dawne lipy kultowe Słowian po wprowadzeniu chrześcijaństwa na ziemiach polskich stały się drzewami matki boskiej, przyczepiano do niej wizerunki madonny, a w dziuplach urządzano kapliczki.



















































Słowianie widzieli w modrzewiu drzewo młodości, trwałości, urody, życia i odnowy. Wiele modrzewi rośnie po dziś dzień wokół świętej góry Słowian – świętego krzyża (dawniej Łysiec). Używano go w obrzędach weselnych, żniwiarskich i pasterskich. Wplatano jego gałązki do wieńców dożynkowych i dekorowano nimi drzwi wejściowe, przez które młodzi małżonkowie wchodzili do domu. Z gałązek modrzewia urządzano tez bramy, przez które młoda para mogła przejść po wykupieniu się. Modrzew wzmacnia siły, poprawia samopoczucie. Jest symbolem odnowy i urody życia. Odmładza fizycznie i psychicznie. Przynosi dobry humor – znakomicie wpływa na pesymistów. Daje też wytrwałość – pomaga rozwiązać problemy nie tyle skomplikowane, co wymagające cierpliwości (np. ciągnący się latami proces). Kiedy już skorzystasz z mocy wybranego drzewa i podziękujesz za energie, którymi Cię zasiliło, przyjrzyj mu się uważnie, podziwiaj jego urodę. Niech Ci się dobrze zapisze w pamięci. A gdy będąc z dala od niego zapragniesz jego sił, zamknij oczy i przywołaj jego obraz. Pomoże, gdyż energia tego drzewa długo w Tobie będzie krążyć.

W tekstach pisanych kursywą wykorzystałem stronę "Drzewa w obyczajowości Słowian":