Fabryka materiałów wybuchowych Forst-Scheuno
Wszystko, co dało się wywieźć - wywieziono, następnie wszystko co dało się zniszczyć - zniszczono. Pozostał beton i las...
Teren byłej fabryki jest bardzo niebezpieczny, zwłaszcza nieosłonięte studzienki, których jest tu kilka razy więcej niż w Krzystkowicach. Zwiedzanie podobno wzbronione, choć na parkingu przed wejściem na teren byłej fabryki brak jakichkolwiek informacji o zagrożeniach. Wiadomym jest też, że teren fabryki zwiedzają wycieczki z Niemiec i im wolno! Ale z całą pewnością jest to teren wciąż groźny i poruszanie się po ruinach powinno być ograniczone do lokalnych dróg i ścieżek, bez wchodzenia do poszczególnych obiektów budowlanych, zwłaszcza podziemnych.
Brożek - plan sytuacyjny. Czerwonym kółkiem zaznaczono wygodny parking przy stawach. Numery od 1 do 4 oznaczają cztery kolejne wzgórza z kompleksami budynków produkcyjnych - są one dobrze rozpoznawalne w terenie jako sporej wysokości wzniesienia, usypane z piasku.
Mapka całego obiektu. Pochodzi ze strony: www.traseo.pl
Mapka całego obiektu. Pochodzi ze strony: www.traseo.pl
Parking usytuowano obok stawu - pozostałości po wybranym piachu, być może do obsypywania konstrukcji i budowli betonowych, o których w dalszej części
Strażnica przy wjeździe na teren fabryki - tu nic jeszcze nie zapowiada ogromu obiektu
Jeden z pierwszych obiektów fabryki przy drodze do pagórka nr 1.
Wysadzony strop i część ścian sugerują, że ktoś tu sobie "ulżył" i wysadził ten budynek - w 1945 roku nikt niczego nie wysadzał, wszystko, co było w środku było potrzebne ...
Kolejny obiekt w ruinie
I pierwszy na trasie budynek zachowany w całości. Zauważyć warto, że nie pozostawiono tu nic, dosłownie nic z wyposażenia. Zabrano nie tylko maszyny i urządzenia ale i każdą rurkę, każdy przewód elektryczny. Zerwano oprawy oświetleniowe, wyrwano drzwi i okna i zapewniam, że nie zrobili tego "wyzwoliciele". To stało się dużo, dużo później
Taki widok dotyczy już całości terenu fabryki - gołe ściany
Jedna z kilkuset niezabezpieczonych studzienek. Trzeba na nie uważać, są jak pułapki na leśną zwierzynę ...
Poznałem zarówno ruiny fabryki w Brożku, jak i leżące w pobliżu, ruiny fabryki w Krzystkowicach. Dwie różne firmy chemiczne, dwie różne fabryki - podległe różnym koncernom przemysłowym i dwa różne obiekty do zwiedzania. Ale mają jeden wspólny mianownik - śmierć. Fabryki produkujące śmierć - pamiętajcie o tym, kiedy już tu dotrzecie i poczujecie żyłkę szperacza. Zabijanie ludzi było celem produkcyjnym i do dziś jest aktualnym zagrożeniem. Pracowali tu więźniowie - wbrew własnej woli, bici i poniżani. To nie była fabryka cukierków, a zamiast pracowników miała niewolników - takich samych jak ja i Wy - zwiedzacze, tylko w innych czasach...
Parking, który zaznaczyłem na mapce jest dogodny. Można z tego miejsca ruszyć na rozpoznanie terenu lub w konkretne miejsce jeśli zna się już teren. Nie zwiedziłem całej fabryki. To chyba nie możliwe w ciągu jednego, krótkiego lutowego dnia. Ograniczyłem się do poznania obiektów oznaczonych na mapce numerami od 1 do 4. W terenie są to sporej wysokości pagórki usypane z piasku i osłaniające całe kompleksy betonowych obiektów produkcyjnych.
Jeden z nietypowych obiektów - duża kryta hala - garaż? magazyn?
Jeden z budynków niefabrycznych, socjalny, biurowiec? Dalej już takich nie było
A tu z kolei jeden z licznych, podobnych do siebie budynków fabrycznych. Charakterystyczna rzecz - aby wydobyć z wewnętrznych hal jakieś wielkogabarytowe maszyny lub cysterny wysadzano filarki dzielące okno od drzwi. Robiono to w każdym z pomieszczeń i w każdym z tego typu budynków
Kurtyny zewnętrzne zabezpieczające to niewielkie pomieszczenie
Solidnych rozmiarów otwory wentylacyjne w stropie każdego z pomieszczeń w tych budynkach, pozwalały na szybkie odprowadzenie par i gazów
Kolejny taki budynek z wyrwanymi filarami. Na pierwszym planie widać leżący filar
Przed pierwszym pagórkiem warto zobaczyć biegnący pod ziemią, a tu częściowo odsłonięty betonowy korytarz. Na lewo wystają rury pod którymi muszą być jakieś niedostępne pomieszczenia
Zaraz obok stoi niewielki pagórek z obiektem betonowym wewnątrz. Wejście doń kryte ceglaną kurtyną
U góry pomieszczenie w pagórku, a u dołu kurtyna ceglana chroniąca wejście
Na krzyżówkach dróg stoją betonowe budki telefoniczne - dziś zupełnie nie przypominają do czego były przeznaczone
Pagórek nr 1.
Korytarz techniczny wiodący do wnętrza w pagórku
Wewnętrzny placyk przed budynkiem fabrycznym
Pomieszczenie produkcyjne
Wciąż ten sam budynek - jeden z kilku ale różniących się od siebie budynków wchodzących w skład pagórka nr 1
Solidna niemiecka robota
Wejście na górne piętro budynku
Budynek fabryczny ze szczytu pagórka
Na wierzchołku pagórka wiele obudowanych zakończeń przewodów wentylacyjnych. Niektóre wiodą do pomieszczeń wciąż niedostępnych
Jeszcze jeden korytarz techniczny ale powyżej pierwszego
Górne pomieszczenia budynku
W jednym z pomieszczeń pozorna kupka gruzu. Ale jeśli się przyjrzeć, to jest to bardzo ciekawa, potłuczona izolacja termiczna rurociągów. Wykonano ją z mieszaniny jakiegoś bitumitu z mielonym korkiem. Korek jak wiadomo ma doskonałe własności izolacyjne
Stropowa lampa oświetleniowa, a właściwie to, co po niej pozostało. Widać puszkę rozdzielczą i podstawę lampy. Wewnątrz dwie oprawki na żarówki, bowiem lampa zapewniała jednocześnie oświetlenie podstawowe (duża oprawka i silna żarówka) oraz oświetlenie awaryjne (mała oprawka i słabsza żarówka). Oświetlenie awaryjne korzystało z zapasowego źródła prądu i zapewniało niezależne źródło światła podczas awarii, eksplozji, bombardowań itp.
W roku 1938 specjaliści niemieccy stworzyli projekt zakładów chemicznych, których główną siłą roboczą miała być praca jeńców wojennych. Fabryka została ukończona w 1941 roku. Sama fabryka zajmowała powierzchnię 336 ha, z czego powierzchnia zabudowana wynosiła aż 30 ha i składała się z ponad 400 budowli. Podstawowym produktem fabryki był proch strzelecki typ 95. Prawdopodobnie produkowano tutaj również nitropen. Być może składniki te wykorzystywane były do produkcji amunicji w odległej o około 50 kilometrów fabryce DAG pod Nowogrodem Bobrzańskim.Początkowo planowana zdolność produkcyjna wynosiła 1000 ton prochu miesięcznie, pod koniec wojny wzrosła do 1600 ton. W celu transportu materiałów wybudowano ok. 70 km. dróg o nawierzchni betonowej, o szerokości do 6 m na odcinkach głównych. Funkcjonował również transport kolejowy na torowiskach wąsko torowych i szeroko torowych o łącznej długości przekraczającej 36 km. Żelbetonowe budynki, często mają ściany o grubości przekraczającej 2 metry. Pokryte są od góry warstwą ziemi, na której rosną sosny i krzewy. Taki zabieg pozwalał lepiej zamaskować te obiekty, gdyż stawały się one niewidoczne z samolotów. Na terenie fabryki funkcjonowały dwie elektrociepłownie, które wybudowano kilkanaście metrów pod poziomem ziemi. Na powierzchni widać jedynie niepozorny, jednokondygnacyjny budynek. Każda z elektrociepłowni wchodziła w skład jednego z dwóch bliźniaczych obozów, których symetryczny zarysy można rozpoznać na mapach. Pod koniec 1940 roku transportem kolejowym przybyły do fabryki pierwsze kolumny jeńców wojennych. Byli to Polacy, Francuzi, Holendrzy i Belgowie. Później przywożono już tylko Rosjan i Żydów.
W pomieszczeniach produkcyjnych, gdzie stosowano substancje żrące lub aktywne chemicznie posadzki a czasem i ściany wykładano płytkami ceramicznymi odpornymi na działanie chemikaliów.
Skarb złomiarza - do czasu
Z tego budynku również wydobyto zbiorniki (cysterny) rozwalając ścianę czołową
Betonowe kołyski stabilizujące cysterny z chemikaliami
Niemiecka ceramika kwasoodporna budzi do dziś podziw starannością i jakością wykonania
Przyroda zagospodarowuje jak umie ten sztuczny twór jakim jest betonowy las - jakiś ptak znalazł tu bezpieczne gniazdo
Kolejne obiekty wzgórza nr 1.
Ten budynek ma trzy kondygnacje i jedno pomieszczenie wysokie - na pionową cysternę
Wnętrze budynku - śmieci i gruz
Otwory techniczne w stropie
Wata strzelnicza, czy współczesna wata szklana?
Jedno z pomieszczeń z otworami i w podłodze i w stropie
W najwyższym pomieszczeniu umieszczono baseny niewiadomego dziś przeznaczenia
Pionowo rozwinięte pomieszczenie prawdopodobnie dla stojącej cysterny
Dwukrotnie
doszło w fabryce do eksplozji – w lecie 1944 roku i w styczniu
roku następnego. Nie udało się ustalić, czy wybuchy te były
wynikiem akcji sabotażowych czy też spowodowane zostały błędami
technologicznymi. Zginęło wówczas ponad 200 robotników
cudzoziemskich oraz kilkunastu techników niemieckich. Pamiętać też
trzeba, że do dziś pod gruntem biegnie cała sieć przewodów
technologicznych łączących zarówno budynki produkcyjne, jak też i
liczne studzienki techniczne. Żeliwne rury wykonano z najwyższej
jakości materiałów, są wytrzymałe na czynniki atmosferyczne i
gotowe przetrwać jeszcze dziesięciolecia. Podobnie cegły i
okładziny basenów i zbiorników, wykonano z materiałów
kwasoodpornych.
Zakłady
w Brożku, podobnie jak w pobliskich Krzystkowicach, wchodziły w
skład koncernu Dynamit-Nobel, będącego filią międzynarodowego
kartelu IG Farben, w którym znaczne udziały posiadał kapitał
amerykański. Nic zatem dziwnego, że zarówno fabryki nad Nysą, jak
i ta nad Bobrem nie były celem angloamerykańskiego lotnictwa
bombowego podczas wojny. Oczywiście dziś wszyscy dawni udziałowcy
zaprzeczają, że jakoby mieli cokolwiek wspólnego z tymi fabrykami
śmierci. Są bardzo chorzy, na amnezję. Choroba jest tym większa
im większy kapitał chronią ...
Jeszcze przed zakończeniem działań wojennych najpierw Niemcy, zaraz potem Rosjanie (luty 1945) - specjaliści od technologii przemysłowych oraz specjalne brygady zdemontowali najwartościowsze - ich zdaniem - urządzenia i elementy ciągów technologicznych. A następnie specjaliści i oddziały Wojska Polskiego przystąpiły do demontażu pozostałych urządzeń i rozbiórki wchodzących w skład kompleksu fabryki budynków. Zupełnie tak samo jak w nieodległej fabryce w Krzystkowicach. Zarządzeniem Dyrektora Naczelnego Centralnego Zarządu Przemysłu Chemicznego z dnia 28.01.1947 r. utworzono Centralne Biuro Zaopatrzenia Materiałowego Przemysłu Chemicznego, przekształcone następnie w Centralę Zaopatrzenia Przemysłu Chemicznego.
Jeszcze przed zakończeniem działań wojennych najpierw Niemcy, zaraz potem Rosjanie (luty 1945) - specjaliści od technologii przemysłowych oraz specjalne brygady zdemontowali najwartościowsze - ich zdaniem - urządzenia i elementy ciągów technologicznych. A następnie specjaliści i oddziały Wojska Polskiego przystąpiły do demontażu pozostałych urządzeń i rozbiórki wchodzących w skład kompleksu fabryki budynków. Zupełnie tak samo jak w nieodległej fabryce w Krzystkowicach. Zarządzeniem Dyrektora Naczelnego Centralnego Zarządu Przemysłu Chemicznego z dnia 28.01.1947 r. utworzono Centralne Biuro Zaopatrzenia Materiałowego Przemysłu Chemicznego, przekształcone następnie w Centralę Zaopatrzenia Przemysłu Chemicznego.
Inne obiekty.(pagórki nr 2,3 i 4 są generalnie podobne do siebie, choć nie całkiem takie same i pomijam tu ich opisy).
Ruiny dużego pojedynczego budynku fabrycznego stojącego pomiędzy pagórkami 1 i 2
Konstrukcja szkieletowa budynku jest uszkodzona. Ściany działowe i zewnętrzne zostały kompletnie zniszczone
Wyjątkowo dobrze zachowały się baseny (zbiorniki?) oraz cysterny betonowe (zdjęcie niżej)
W budynku kolejnym przechowywano wiele leżących cystern z chemikaliami
Na jednym ze slupów podpierających halę zachowała się skala metryczna do pomiarów poziomu czynnika w zbiornikach
Ciekawe zjawisko krasowe na jednej ze ścian budynku z cysternami
Do tego budynku dochodzi się krytym korytarzem
Jest tu szereg kadzi niewiadomego przeznaczenia
I na sam koniec słynny już, kryty peron kolejowy - pokazywany przez wszystkich, którzy zwiedzali ten kompleks. Pociągów już tu nie ma ale czas już wracać ...
03.03.2021
Jestem w Brożku po raz kolejny. Piękna pogoda i w miarę ciepło sprawiły, że wycieczka jest samą przyjemnością - choć, jak się okaże, nie do końca - przybyła bowiem zastraszająca ilość śmieci i różnych odpadów wszelakiej maści...
Tym razem mamy jeden konkretny cel - odnaleźć i zobaczyć słynną już elektrownię. Okazuje się że trafiamy bezbłędnie, ale po drodze też odnajdujemy kilka ciekawych obiektów. Na początek jednak o śmieciach. To straszne, co potrafią Polacy. Organizatorzy strzelanek nabojami z farbą (nie wiem jak się to fachowo nazywa i nie chcę wiedzieć), urządzili tu sobie swój wielki poligon. Teren rozległy, doskonale nadający się do tego rodzaju ćwiczeń. Tylko, że powstało już konkretne pytanie - kto tu ćwiczy??? Patrioci? czy zwykli śmieciarze? Wiem, że oni chcieliby uchodzić za patriotów, obrońców Ojczyzny. Tylko jakiej Ojczyzny chcecie bronić "patrioci" - zatrutej i zaśmieconej waszymi pociskami, łuskami, opakowaniami i całym tym szajsem którym się bawicie? Posprzątajcie po sobie, to może zmienię zdanie... Druga sprawa to tony odpadów i śmieci, jakie porzucają tu różni właściciele firm i warsztatow. To woła o pomstę do nieba! I prawdopodobnie jeszcze długo będą oni bezkarni, bo służby leśne unikają patrolowania terenu fabryki, gdyż ze względu na zagrożenia tu panujące, zabraniają im tego ubezpieczyciele. Piszę o tym na wstępie, bo każdy z nas, zwiedzających to ciekawe miejsce od razu zauważy, że powoli ale regularnie, teren całej fabryki staje się jednym wielkim wysypiskiem śmieci.... A szkoda wielka, bo mogłoby przecież być tu czysto i pięknie, choćby przez szacunek dla ludzi, którzy tu zginęli ...
Mapka sytuacyjna i trasa zwiedzania
Wszechobecne śmieci, będą nam - i Wam - towarzyszyć na całym już terenie ...
Pierwszy budynek w tzw. drugiej części fabryki. Dziś dobrze zamaskowany - ale to współczesne 20.-30. letnie drzewa
Tu zdawałoby się zwykły budynek mieszkalny albo biurowy. Ma nawet komin ceglany co sugeruje ogrzewanie miejscowe z pieca. Ale wewnątrz widać pomieszczenie produkcyjne. Pozostały wystajace ponad posadzkę stojany betonowe na jakieś maszyny, czy pompy
Ten zaś baraczek wskazuje, że ongiś pełnił funkcję garażu samochodowego. Wskazują na to szerokie wrota i brak wyposażenia technicznego wewnątrz
Budka wartownicza - ale nie wywrócił jej wartownik ale wandal z innego kraju
Kolejny budynek to typowy magazyn materiałowy. Gładka posadzka i gołe ściany, świadczą, że niczego ty nie produkowano, a jedynie przechowywano
Radosna twórzczość niedoszłych literatów
Czas z wolna rozprawia się ze zbrojonym betonem. Ale to proces bardzo powolny
I tu, podobnie jak w Krzystkowicach spotykamy zjawiska pseudokrasowe
Widać, że cały strop pracuje, a naprężenia uwalniają kolejne struny zbrojenia
Wyżej i niżej chyba najgłębsza ze studzienek, na jakie natrafiliśmy. Ta ma głebokość ponad 7 m. Na dnie widać kanał murowany. Tych studzienek jest tu w lasach bez liku. Po prostu cały teren fabryki był pokryty siecią wszelkiej maści instalacji, nie tylko kanalizacyjnej. Obecnie teren zarósł i pokrył się ściółką leśną, zasłaniając skutecznie wloty studzienek. Jest ich tu znacznie więcej niż w pobliskich Krzystkowicach
Nasza trasa zbliża się do tzw. elektrowni. Idziemy na współrzędne gps. To niezawodny sposób. Wcześniej jednak napotykamy na nowego rodzaju obiekty, o - jak zwykle - niewiadomym przeznaczeniu. Zastanawiające są koleje losu tego obiektu. Wznieśli go Niemcy, aby podbić Europę, a może i cały świat. Trzecia Rzesza miała trwać tysiąc lat - jak Królestwo Boże... Pierwej jednak należało wymordować wszystkich opornych, myślacych inaczej, lub po prostu zajmujących teren, który spodobał się Trzeciej Rzeszy. Do tego celu potrzeba duuuużo prochu. Więc i fabryka była ogromna. Jednak Tysiącletnia Rzesza upadła w 6 lat. Przyszli Rosjanie i zabrali z fabryki wszysko, co tylko uznali za potrzebne i co dało się zabrać. Na szczęście nie znali jeszcze naszych złomiarzy - inaczej zabraliby wszystko...
Potem nasze władze przysłały tu specjalistów od chemii przemysłowej i zdemontowali to wszystko, co zostawili Rosjanie. A potem wojsko polskie próbowało zagospodarować to, co już nikomu do niczego nie było potrzebne. Dzieła zniszczenia dokonali złomiarze - szkodnicy totalni - tzw. zło usprawiedliwiane biedą. Aż dziw bierze, że do końca wojny, do ostatnich dni przed wejściem tu Rosjan, fabryka pracowała pełną parą. A alianci ? Dlaczego nie zbombardowali tej fabryki wcześniej? Wyobrażacie sobie, jak efektowne byłoby to bombardowanie, kiedy rozrywającym bombom lotniczym wtórowałyby materiały wybuchowe, zgromadzone w fabryce? Ale tak się nie stało. I wcale nie dlatego, że Niemcy zbudowali fabrykę w terenie zamaskowanym, że wszystkie pomieszczenia produkcyjne były z betonu zbrojonego itd, itp. To nie to. Odpowiedź kryje się w zupełnie innym miejscu - w Waszyngtonie! Niemcy zabezpieczyli swoją fabrykę śmierci, angażując do produkcji materiałów wybuchowych amerykański kapitał! To najlepszy gwarant nietykalności, a zarazem jeden ze sztandarowych, choć wstydliwie ukrywanych przykładów amerykańskiej "racji stanu" ...
Odkryte studzienki w lesie, to prawdziwa zmora tego terenu. Trzeba uważać i broń Boże nie chodzić tu po zmierzchu, bo w świetle latarki łatwo przeoczyć ciemny otwór na ciemnym tle. A na ratunek nie ma co liczyć. Przyglądając się bliżej tym studzienkom, zauważyć można, że są różnego kształtu i różnej głębokości. To oczywiste, zważywszy, że już same procesy technologiczne wymagały wielopoziomowego uzbrojenia terenu. Są tu więc studzienki kanalizacyjne, odprowadzające wody opadowe i nadmiar wód gruntowych, sudzienki telekomunikacyjne, zapewniające łączność telefoniczną całej fabryce. Są studzienki elektryczne na złącza kablowe i studzienki technologiczne, do odprowadzania ścieków przemysłowych. Te zaś dzielą się najogólniej, na instalacje odprowadzające ścieki wodne i olejowe - te pierwsze do osadników i oczyszczalni, a te drugie do separatorów i filtrów. I każda z opisanych tu instalacji, musiała być poprowadzona na innej głębokości. Powstał zatem piętrowy, wielowarstwowy system uzbrojenia terenu fabryki. Może właśnie ten fakt rozbudza wyobraźnię niektórych zwiedzaczy, twierdzących z przekonaniem o podziemnych obiektach w tej fabryce. Moim zdaniem, już z czysto ekonomicznych względów, Niemcy unikali budowania podziemnych fabryk. Gdyby było inaczej, to wiedzielibyśmy coś o tym z zachowanych dokumentacji. Budowaniem podziemnych obiektów, zajmowało się w Niemczech kilka firm, z słynną choćby z budowy projektu Riese, orgabizacją Todta. Brak jest jakichkolwiek informacji o udziale firm budujacych pod ziemią, w projekcie fabryki w Brożku. Co wcale nie oznacza, że nie znajdziemy tu żadnego obiektu podziemnego. Dobrym przykładem jest właśnie tutejsza elektrownia (nie jestem do końca przekonany, czy to była elektrownia, ale o tym w dalszej części). I zapewne jeszcze kilka innych obiektów posiada albo głębokie podpiwniczenia, albo jakieś piętro podziemne. Najogólniej jednak sądząc, fabryka była obiektem naziemnym. Może to co nieco rozczarować poszukiwaczy "tuneli do Berlina", ale tak naprawdę już to co jest na wierzchu, dostarcza niebywałych emocji i zagadek ...
Po drodze do elektrowni natrafiamy na jeszcze jeden potężny i tajemniczy obiekt. Czteropiętrowy, długi budynek. Jego wnętrze, choć ogołocone do cna, wzbudza nadal szacunek dla niemieckiej myśli technicznej. Ale wciąż pamiętamy, że to fabryka śmierci ...
Gruzu tu stosunkowo niewiele. Wyposażenie wnętrza musiało być cenne bo przekuto część ścian, aby wydobyć elementy technologiczne w całości. jakie to byłu elementy? Dziś nikt już chyba nie odpowie ...
Urządzenia, które tu stały musiały być ogromne. Od posadzi do stropu jest równo 20 m !
I te piętra pośrednie wsparte na grubych belkach i filarach. Najbardziej zagatkowe są jednak te trapezowe stojany. Co utrzymywały ?
Łakomy kąsek, który drwi sobie ze złomiarzy - i dobrze
W tym budynku nie było eksplozji. Wyposażenie było zbyt cenne, a może nawet unikalne. Co w takim razie uszkodziło tak mocno widoczna powyżej belkę ?
Ciekawe, że schody na piętro poprowadzono symetrycznie po obu stronach hali i to środkiem, a nie jak najczęściej bywa - pod którąś ze ścian. Same zagadki ...
Nawet sposób ułożenia stopni jest tu zastanawiający. Są lekko skręcone w stosunku do wejścia do budynku. Jakby miały służyć bardziej tym, którzy są już wewnątrz budowli. I nie były to schody ucieczkowe - takie nie zakręcałyby pod ścianą, ale przenikały od razu przez otwór w ścianie na zewnątrz
ELEKTROWNIA
Mam wiele wątpliwości, czy pokazany poniżej obiekt mógł być elektrownią. Brakuje mi w tej budowli wielu elementów składowych, typowych dla każdego rodzaju elektrowni, nawet umieszczonej pod ziemią. Najprościej rzecz ujmując, elektrownia przetwarza energię chemiczną powstałą ze spalania paliwa, na energię cieplną pary wodnej sprężonej, przegrzanej i suchej, a ta rozprężając się wprawia w ruch obrotowy turbinę, a poprzez nią wirnik generatora prądu, wytwarzającego energię elektryczną. W tym całym układzie paliwo-kocioł-turbina-generator, zmieniać możemy jedynie paliwo. Pozostałe składowe elektrowni są niezmienne. I tu pojawiają się moje wątpliwości: jakiego rodzaju paliwo mogło być tu spalane? Bo z całą pewnością nie węgiel. Wystarczy porównać elektrownie w pobliskich Krzystkowicach. Tam jest i bocznica kolejowa na wagony z węglem i plac odkładczy i pozostałości po suwnicy. Są też pochylnie pod przenośniki węgla (mniejsza czy kubełkowe, czy taśmowe). Są zasobniki węglowe przykotłowe i leje zsypowe żużla pod rusztami. Tego wszystkiego brakuje tu, w Brożku. Zakładam więc, że jeśli to elektrownia, to paliwem mógł być jedynie olej opałowy lub mazut. Ale i tu napotykam na problem - gdzie był przechowywany ten olej? Z oczywistych względów nie mógł być to zbiornik, ustawiony w samym środku tej elektrowni. Ryzyko pożaru było zbyt wielkie. Kto zna elektrownie, ten wie ile jest tam zagrożeń pożarowych. Są też kolejne watpliwości: gdzie umiejscowiono gospodarkę wodno-chemiczną? Bez niej elektrownia nie może funkcjonować. Woda kotłowa wymaga całego szeregu urządzeń uzdatniających. Skąd wogóle czerpano wodę i czym chłodzono kondensat parowy? Niczego tu nie ma. A gdzie stały kotły (powinne być co najmniej dwa, aby elektrownia zachowała ciągłość produkcji energii), a gdzie turbiny i generatory, gdzie hala maszyn. Wszystkiego mi tu brakuje. Za dużo tych braków. Być może pod ziemią znajduje się jeszcze jakiś szereg pomieszczeń, których nie widać, ale i to nie rozwiązuje w całości problemu braku różnych ciągów technologicznych, niezbędnych do funkcjonowania elektrowni. Nie wspomniałem jeszcze o pomniejszych urządzeniach - równie niezbędnych, jak wymienniki podturbinowe, wymienniki wody, zbiorniki wody, kondensatu i ścieków, pomieszczenia pomp wszelkiego rodzaju i przeznaczenia, stacje transformatorowe i rozdzielnie elektryczne, wentylatory powietrza, wentylatory spalin i komin! Wiem wiem - komin był teleskopowy. Tylko po co komin teleskopowy w elektrowni, która spala węgiel na rusztach kotłowych. Tego nie da się zatrzymać tak szybko, jak szybko chowa się komin teleskopowy. Byłby poważny problem z odprowadzeniem spalin po schowaniu komina. Ze względu na własne bezpieczeństwo (mam już trochę na karku), nie próbowałem zejść na dno tej ogromnej hali. Ale uważam, że jeśli miała by to być elektrownia, to poniżej widocznego dna hali powinne być jeszcze pomieszczenia niższe - właśnie mieszczące zbiorniki, wymienniki i pompy. Przyglądając się wnetrzu hali, zauważa się okrągły fundament na jej dnie. Mógł on służyć jako fundament pod duży zbiornik - cysternę, lub jako oparcie nośne komina. Może nawet i komina teleskopowego - jak chcą niektórzy. A jeśli tak było, to przychodzi mi do głowy jeszcze jedno rozwiązanie tej zagadki. To nie była elektrownia (Niemcy zbudowali wcześniej niewielką elektrownię wodną na pobliskiej Nysie Łużyckiej). Mogła to być ciepłownia - czyli wytwornica pary technologicznej i ciepłej wody, na potrzeby ciepłownicze i technologiczne całej fabryki. Ciepłownia nie potrzebuje tej całej - wspomnianej wyżej struktury technologicznej, niezbędnej do produkcji energii elektrycznej. Jeśli tak było, wówczas wszystko zaczyna do siebie pasować. Tej wielkości fabryka potrzebowała do prowadzenia procesu produkcyjnego dużych ilości i gorącej wody i pary technologicznej. Obiekt tej wielkości jak tu pokazany , mógł spokojnie zaopatrzyć fabrykę w oba media i dodatkowo jeszcze służyć potrzebom ciepłowniczym na zimę (centralne ogrzewanie). Jestem raczej przekonany, że była to ciepłownia.
Niepozorne wejście, ukryte w pagórku żadną miara nie wskazuje, co kryje się w jego wnętrzu.
Robi wrażenie! Należy tu zachować szczególną ostrożność. Brak jest jakichkolwiek barier, czy osłon otworów w podłogach i dziur w ścianach.
Wysokość od posadzki do stropu wynosi około 15-16 m to sporo, jak na podziemny obiekt
Puste pomieszczenie - zupełnie nie do odgadnięcia do czego służyło w fabryce
Ten betonowy pierścień zwaraca uwagę. Być może rzeczywiście utrzymywał komin
Zastanawia mnie ta czarna plama na ścianie. Osmolony jest też sąsiedni słup. Musiał być tam jakiś pożar, ale raczej powojenny
Wybite na przestrzał otwory w zbrojonych scianach posłużyły najprawdopodobniej do wyciągnięcia na zewnątrz jakichś wielkogabarytowych części, których nie chciano rozbierać na mniejsze kawałki. Tak często robili Rosjanie - nie mając planów konstrukcyjnych, obawiali się, że po demontarzu na mniejsze kawałki, mogą mieć później problemy z ich ponownym złożeniem. Toteż często wybijali dziury w ścianach. Widac to i tu i w pobliskich Krzystkowicach
Tu kończyła się bocznica kolejowa - w prst w środku obiektu. Jednak gdyby zsypywano tędy węgiel, byłyby ślady zabrudzeń i otarcia na betonowych elementach
19.03.2023 Brożek po raz trzeci.
Tym razem celem poszukiwań jest druga z podziemnych elektrowni. Dwa lata temu nie udało mi się dotrzeć do obu obiektów. Myśl, że druga z elektrowni może być równie ciekawa co pierwsza nie dawała mi spokoju. Toteż wyruszyliśmy w teren po raz trzeci. Myślę że to już ostatni taki wyjazd. Stwierdziłem, że nie ma tu już nic nowego, czego wcześniej nie widziałem. Owszem jest tu ogrom betonowych budowli, ale wszystkie one są w większości podobne do siebie, a często dokładnie takie same. To oczywiste. Ze względów bezpieczeństwa i ochrony przed totalnym zniszczeniem całej fabryki w razie eksplozji, rozdrobniono ją na szereg części o takim samym profilu produkcji tyle, że o mniejszej jednostkowej wydajności. To miało uchronić fabrykę - jako całość - w przypadku wybuchu jednego z obiektów.
W tym roku mamy doskonałą pogodę. Marzec to czas, kiedy bywa już cieplej ale krzaczyska jeszcze są bezlistne i nie zasłaniają widoków na poszczególne obiekty. Łatwiej je odnaleźć w terenie. Tak też się stało - do drugiej z elektrowni dotarliśmy bez problemów. Jest ona wierną kopią tej pierwszej.
Tego typu budynków jest tu bardzo dużo
Fragment kamionkowej rury - idealnej do przepływu chemikaliów. Kiedyś było ich tu dziesiątki kilometrów. Potem zniknęły z powierzchni. Ale pod ziemią biegną jeszcze kilometrowe nitki
Zawsze ten sam schemat. Betonowe pomieszczenia technologiczne - nie magazynowe. I zawsze tak samo przebiegał demontaż maszyn. Rozwalano materiałem wybuchowym nadproża bram aby powiększyć otwór, a następnie wywożono z wnętrza całą maszynę. Takie obiekty są w całej fabryce. jest ich ponad setka
Typowe obiekty budowlane w Brożku
Ocalało nawet kilka wieżyczek strażniczych
Część dawnej fabryki ogrodzono drutami i wywieszono tablice ostrzegawcze, że to teren prywatny. Może i dobrze, że ktoś się tym zajmuje
Wieża obserwacyjna - chyba jedyny taki obiekt w kompleksie fabrycznym. Z punktu widzenia bezpieczeństwa fabryki bardzo potrzebny
Elektrownia nr 2. Wreszcie udało nam się dotrzeć do drugiej elektrowni. Zawsze było za mało czasu. Teraz był to priorytet. Z zewnątrz wygląda równie niepozornie jak ta pierwsza - opisana wyżej. Ale po wejściu do środka okazuje się że jest ona bliźniaczo podobna do pierwszej. Uważam nawet, że jest taka sama. To znaczy pozostałości betonu są takie same, bo jak wyglądały te elektrownie, tego nie wiemy. To zupełne podobieństwo wiele wyjaśnia. Te same kotły, takie same maszynownie i prawdopodobnie ta sama moc. Tym razem jednak znalazłem i nowe elementy wyposażenia technicznego obu obiektów, które przekonały mnie, że jednak mogły to być elektrownie, a raczej elektrociepłownie. Nadal uważam, że część pary oraz ciepła ze schładzania kondensatu używano na potrzeby technologiczne fabryki. Wdrapałem się na wierzchołek budynku elektrowni. A z tamtego miejsca dostrzegłem dwa duże betonowe baseny - zbiorniki na wodę. To oraz jeszcze inne zauważone urządzenia świadczą, że była to elektrociepłownia. Na dachu obiektu znajdują się dwa prostokątne otwory, przykryte obecnie drewnianymi daszkami. Najprawdopodobniej były to otwory kominowe. Przez te otwory i umieszczone w nich rury kominowe wyprowadzano spaliny z kotłów. Mogły to być nawet kominy teleskopowe - jak chcą niektórzy. Na całym dachu są jeszcze dobrze zachowane betonowe kotwy ze śrubami służące do wzmocnienia i stabilizacji kominów - na podobieństwo mocowania masztów i anten. Na tymże dachu znalazłem jeszcze ładnie zachowane wyloty przewodów wentylacyjnych. Jest ich osiem. Cztery z nich wyprowadzały zużyte powietrze z górnych partii (spod stropów) kotłowni i maszynowni. Cztery inne sięgały od góry betonowymi pionowymi studniami aż do poziomu dolnego - te wdmuchiwały świeże powietrze do wnętrza obiektu. Razem tworzyły obieg zamknięty - nawiew i wywiew. Wszystko genialnie pomyślane - gdyby nie to, że całość była fabryką śmierci...
Zastanawiacie się gdzie się podziały stropy pomiędzy piętrami? Nigdy ich tu nie było. Podobnie jak we współczesnych elektrowniach. Komunikację po kotłach i maszynowni zapewniały metalowe podesty i schody. Zdemontowano je najpewniej wraz z głównymi urządzeniami
Prostokątny otwór w stropie, przykryty drewnianym podestem to właśnie wylot kominowy. Tędy poprzez metalową rurę kominową wyprowadzano spaliny z kotła
Podwójny betonowy basen zapewniał zapas wody na potrzeby kotłowni
Zobacz również stronę o fabryce DAG w Krzystkowicach:
https://paskonikstronik.blogspot.com/2016/10/krzystkowice-fabryka-materiaow.html
źródła:
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Zasieki_(wojew%C3%B3dztwo_lubuskie);
-http://www.projekt-chemini.pl/2015/12/fabryka-materiaow- wybuchowych.html;
- http://fabryka-materialow-wybuchowych-dsc.manifo.com/historia;
https://paskonikstronik.blogspot.com/2016/10/krzystkowice-fabryka-materiaow.html
źródła:
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Zasieki_(wojew%C3%B3dztwo_lubuskie);
-http://www.projekt-chemini.pl/2015/12/fabryka-materiaow- wybuchowych.html;
- http://fabryka-materialow-wybuchowych-dsc.manifo.com/historia;
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMiło mi, dziękuję
UsuńJerzy Głowacki
Może trochę objaśnię. Te tajemnicze "pagórki" to kompleksy, w których nitrowano, (a poprawnie estryfikowano) glicerynę. Od 1942 roku zastąpiono ją glikolem. Tak powstawała nitrogliceryna (później dinitrodietylenoglikol). "Nitropen" to medyczna nazwa nitrogliceryny. W tych "pagórkach" powstawała także surowa masa prochu, ale nie "Typ 95", ponieważ w nomenklaturze niemieckiej nie istniało takie pojęcie, a proch bez rozpuszczalników typu POL (w zależności od przeznaczenia z różną zawartością nitroguanidyny, centralitu od I do IV, fenylouretanu, dinitrotoluenu, itp...) Na zdjęciach widzimy także pomieszczenia walcarni, ale zatrzymam się na budynku z kurtyną. To trafostacje, kurtyna zabezpieczała przed wybuchem transformatora, a to zdarzało się. Co do wybuchów, pomylił Pan Zasieki z Krzystkowicami. Tutaj wybuch nastąpił tylko w budynku pras nr. 69. Na początku wspomina Pan o betonowym korytarzu i rurach. To dwie niecki osadowe przedzielone wałem i spusty do Nysy Łyużyckiej :) Co do pracy przymusowej, Żydzi byli tutaj do marca 1943, reszta się zgadza. Budynków socjalnych (dobrze Pan zidentyfikował) jest chyba 11. Tzw. elektrownie, to w rzeczywistości kotłownie wysokociśnieniowe, natomiast hale generatorów są nieopodal. Wysoki budynek na zdjęciach, to wydział HOKO, w skrócie służyły one do zatężania kwasu siarkowego (skrót od. Hochkonzetration). Budynki z łożami w "pagórkach" (Oilberg), to hala przygotowania mieszanki nitracyjnej i magazyn gliceryny oraz hala mieszanki ponitracyjnej. Jest też zdjęcie hali denitracji. Powód nie bombardowania jest prozaiczny. Nie ma tutaj żadnej teorii spiskowej o udziale kapitału amerykańskiego. Raporty BIOS (połączonych wywiadów alianckich) jednoznacznie określają obiekty jako małą fabrykę benzyny syntetycznej (muszę tutaj dodać, że pierwsze informacje dostarczył polski wywiad w czerwcu 1943 roku). Alianci zachodni woleli zająć się zakładami w swojej strefie działań, jak np. DSC Kraiburg. Trochę chaotycznie i w wielkim skrócie. Po dokładne informacje zapraszam w trakcie wycieczki :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWysoko sobie cenię tego rodzaju wyjaśnienia, sprostowania i uwagi. Dziękuję za cały pouczający wpis.
UsuńJerzy Głowacki
Fajnie to wszystko wygląda na zdjęciach , prawda ? Wesoło z humorem się te bunkry zwiedza , przewodnik , duża grupa zwiedzających .Wierzcie mi , nie było wesoło , nie było zwiedzających tylko służba 24 godz. we trzech . Cicho , ciemno daleko do strażnicy .Miałem tą przyjemność służyć na strażnicy Zasieki i właśnie moja IV drużyna obstawiała Rokitę , gdzie znajdowały się magazyny żywności i broni z batalionu Tuplice .Przepraszam , że teraz wstawiam ten komentarz ale dopiero dziś tzn.05. 07.2022 wpadłem na tą stronę . Tadek Osiński LB WOP strażnica Zasieki wiosna 74-76 . Może jest ktoś z tego rocznika ? Czołem .
OdpowiedzUsuńZapomniałem dopisać , że grzyby rosły przednie .Wyszło się z wartowni i już można było kosić -gąski zielone, prawdziwki , podgrzybki . I odniosę się do tego bałaganu tzn .wszelkiego rodzaju śmieci , wtedy gdy służyłem nie wolno było osobom cywilnym poruszać się po tych terenach .Jeszcze zdjęcie nr .12 to właśnie był ten magazyn żywności z bat ,Tuplice . Jeżeli ktoś to czyta , może koledzy z mojej fali wiosna 74-76 niech coś napisze . Czołem .
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarze. To oczywiste, że inaczej patrzą na ten obiekt cywile, a inaczej żołnierze, bo nie byli tam na wycieczce tylko na służbie w LWP. Też spędziłem rok w LWP na lotnisku. Przełom 1975/76. Żarcie było podłe a rozkazy głupie...
UsuńŻarcie u nas na strażnicy to było super , bo już w batalionie i brygadzie makabra . A rozkaz był jeden -pełnić służbę graniczną .
OdpowiedzUsuń